Czym zdobywano Dziki Zachód? cz.2

Pan Samuel Colt buduje prototyp rewolweru. Z… drewna.

Pioruniany to substancje będące solami niektórych metali detonujące gwałtownie pod wpływem wstrząsu, uderzenia, podwyższenia temperatury. Ich działanie opisywano już w XVII wieku. Piorunian rtęci jest jednym z takich związków. To dość stabilna chemicznie substancja eksplodująca gwałtownie przy uderzeniu. Edward Howard w 1820 roku opracował bezpieczną metodę otrzymywania tego związku. Tym razem postacią, która nada naszej historii rozpędu nie będzie rusznikarz ale… duchowny. Wielebny Aleksander Forsyth doktor teologii, proboszcz parafii Belhevie w Szkocji. Miłośnik polowań, amator kaczek. W poprzedniej części wspomnieliśmy o wadzie zamka skałkowego. Jego szczęk płoszył zwierzynę na ułamek sekundy przed oddaniem strzału. Na dzika, sarnę można było wziąć poprawkę „do przodu” ale ulubiona przez Forsytha kaczka niestety nurkowała i wielebny pozostawał często bez kolacji. Na szczęście był on człowiekiem o ogromnej wiedzy i inteligencji a przy tym był człowiekiem rozsądnym. Skonstruował on zamek „flakonowy” dozujący odpowiednią ilość piorunianu rtęci zbijanego przez kurek. Nad udoskonaleniem wynalazku pracowali niezależnie Joseph Egg, Joseph Manton czy Joshua Shaw. Tak powstał kapiszon.

foto 5
Kapiszony produkowane współcześnie do replik broni czarnoprochowej. Zdjęcie autora.

Mały miedziany kapturek, którego dno jest wypełnione masą eksplodująca po uderzeniu. Oto zwrotny wynalazek naszej opowieści. Spowodował on zwiększenie niezawodności broni oraz zmniejszenie jej wymiarów. Zamiast dużego zamka skałkowego pojawił się na końcu otworu zapałowego kominek, na który zakładano kapiszon. To w niego uderzał kurek powodując zapłon. Wynalazek miał jeszcze te zaletę, że w prosty i tani sposób można było adoptować doń egzemplarze broni skałkowej. Wiele armii świata tak właśnie postąpiło. Zalety zamka kapiszonowego ponownie natchnęły wielu konstruktorów do konstruowania broni wielostrzałowej. Pojawiają się pistolety dwu lub cztero lufowe, często o obracanym zestawie luf. Pomysł ten w swoim rozwoju doprowadził do rewolwerów wiązkowych z uwagi na podobieństwo do pewnego elementu wyposażenia kuchni nazywano je pieprzniczkami. Małe, poręczne i niezawodne pieprzniczki zyskały popularność, ale nie nadawały się dla wojska. Armia potrzebowała większych kalibrów a duży rewolwer wiązkowy byłby ciężki i nieporęczny.

foto 6
Rewolwery wiązkowe – pieprzniczki. Źródło. R. Matuszewski, Rewolwery i pistolety XVI-XIX wieku.

Wczesne rewolwery zwane przejściowymi były w zasadzie rozwinięciem pieprzniczek dokonanym poprzez skrócenie bębna i dodanie lufy niezbyt pewnie zamocowanej na osi bębna.

Samuel Colt urodził się 19 lipca 1814 w Hartford w stanie Connecticut. Znamiennym faktem jest, że urodził się w tym samym roku w którym Collier zbudował pierwszy model rewolweru. Pracując u ojca w fabryce włókienniczej miał dostęp do narzędzi i możliwość zasięgania fachowych opinii pracujących w niej robotników. Wysłany przez ojca do pracy na morzu szczęśliwie dla naszej historii zawinął do Indii gdzie zetknął się z… rewolwerem Colliera. Wynalazek zainspirował chłopaka (miał 16 lat!) do opracowania własnego modelu broni powtarzalnej. Nie tracąc czasu w drodze powrotnej zbudował funkcjonalny prototyp rewolweru. Jakiegoż to materiału na prototyp było pod dostatkiem na drewnianym żaglowcu? Oczywiście drewna. Broń w założeniu miała się charakteryzować bardziej technologicznym, prostym wykonaniem. W porównaniu z bronią Colliera miała mieć mniej części. Jej charakterystyczną cechą jaką odziedziczą następne modele rewolweru Colta jest solidna oś bębna spajająca wszystkie zasadnicze części broni. Broń miała się charakteryzować jeszcze jedną rewolucyjną cechą odróżniającą ją od broni Colliera. Miała być wytwarzana maszynowo a produkcja miała być zorganizowana taśmowo. Pierwszy robotnik otrzyma dwie lub trzy części i przekaże do następnego, który doda następne elementy i przekaże następnemu, który zrobi to samo aż do całkowitego złożenia broni – napisze Colt w liście do ojca.

foto 7
Rysunek zaczerpnięty ze zgłoszenia patentowego Colta. Dokładnie widać grubą oś bębna spajającą wszystkie części broni. Żródło: zbiory własne autora.

Po powrocie do domu sprawy okazały się nieco bardziej skomplikowane. Ojciec uznał produkcję broni za kaprys syna i nie poświęcił mu odpowiedniej ilości pieniędzy. Wykonane protytypy okazały się niezbyt udane, a jeden z nich zupełnie nie działał. Wobec powyższego Colt chwilowo zaniechał angażowania się w produkcję broni. Aby uzyskać fundusze imał się różnych zajęć. Ostatecznie Colt pozyska fundusze od rodziny i czterech wspólników, z którymi w kwietniu 1836 roku utworzył spółkę Patent Arms Manufacturing Company of New Jersey z siedzibą w Paterson. Tam ruszy produkcja pierwszych udanych rewolwerów – Colt Paterson model 1836.

Foto 8
Colt Paterson. Żródło: www.icollector.com

Będzie to już całkiem udany model rewolweru. Wprawdzie pierwsze jego modele można naładować po wyjęciu klina i rozłączeniu lufy, bębna i szkieletu ale w następnych modelach pojawi się pobojczyk-prasa umożliwiający ładowanie broni bez rozkładania. Pamiętajmy, że jeszcze nie ma amunicji scalonej więc do każdej z sześciu komór bębna wsypujemy proch, wkładamy przybitkę i kulę, a na każdy z sześciu kominków zakładamy kapiszon. Na polu walki jest to raczej niewykonalne. Konserwatywna armia niezbyt zainteresowała się rewolucyjną bronią a sytuacja gospodarcza nie zachęcała rząd do większych zakupów. Nad rewolwerem zawisły po raz kolejny czarne chmury. Na szczęście są Texas Rangers.

 

foto 9
Rysunek patentowy Colta Patersona. Widać dokładnie nieprzelotowe komory bębna. Źródło: Zbiory własne autora.

c.d.n…

Piotr Lejman

 

 

Czym zdobywano Dziki Zachód? cz.1

Podziel się tym artykułem!