Kolekcjonerzy Mocy

Star-Wars_0

O tym, że „Gwiezdne wojny” zasługują na miano kultowej sagi nie trzeba przekonywać ani ich miłośników, ani krytyków. Niezależnie od tego, czy na uniwersum George’a Lucasa spoglądamy wyłącznie z sentymentem, czy uznajemy wizjonerstwo twórcy, nie możemy zaprzeczyć temu, że stało się ono popkulturowym symbolem. Jego niesłabnącej popularności dowodzą kolejne wznowienia sagi na nośnikach multimedialnych oraz produkcja licencjonowanych seriali animowanych. „Gwiezdne wojny”, jako jeden z nielicznych elementów popkultury, stale wzbudzają silne emocje, co oznacza, że nadal pozostają w centrum zainteresowania licznych kolekcjonerów.

Gwiezdne początki

Rok 1977 to czas niespodziewanego przełomu w kinematografii i, jak się z czasem okazało, również w kulturze popularnej. Wtedy to odbyła się premiera filmu inaugurującego serię międzygalaktycznych opowieści, zatytułowanego „Gwiezdne wojny”. Pełen tytuł, którym posługujemy się współcześnie, czyli „Gwiezdne wojny: Część IV – Nowa nadzieja”, zaczął funkcjonować dopiero po premierze kontynuacji filmu. Następujące po niej części, składające się na pierwszą z trylogii, „Imperium Kontratakuje” oraz „Powrót Jedi”, utworzyły kanon określany później jako Kino Nowej Przygody, a twórcom przyniosły zaskakująco wielką sławę. Georgowi Lucasowi zależało na stworzeniu filmu przygodowego osadzonego w przestrzeni kosmicznej, a przy tym pozbawionego brutalności Hollywood lat 70. I tym sposobem Lucas zastosował przepis na sukces: wykreował uniwersum bazujące na rozmaitych znanych ludzkości wierzeniach, poprowadził fabułę opartą na bohaterskiej walce dobra ze złem, a do tego zaangażował charyzmatycznych choć niemal zupełnie anonimowych aktorów. Zadziałało. Cytaty z filmów na stałe weszły do języka codziennego, maska Dartha Vadera i miecz świetlny urosły do rangi symboli, zaś odtwórcy głównych ról zyskali międzynarodową sławę. Jednakże był to zaledwie początek nabierającej rozpędu popkulturowej machiny. Filmy – jeden z elementów rozrastającego się biznesu – doczekały się kontynuacji w 1999 r., kiedy na ekrany kin weszły „Gwiezdne wojny: Część I – Mroczne widmo”, zapowiadające powstanie trylogii fabularnie osadzonej przed wydarzeniami z „Nowej nadziei”. Film ten wraz kolejnymi częściami, „Atakiem klonów” i „Zemstą Sithów”, wyznaczył nową jakość, u podstaw której leżały osiągnięcia związane z rozwojem technologii. Ewoka nie musiał już zatem odgrywać karzeł, a pościgi i wybuchy stały się znacznie bardziej spektakularne. Jednak w opowieści o imperium George’a Lucasa produkcje kinowe odgrywają tylko jedną z ról – i to wcale nie dominującą. Powstały wokół nich ogrom gadżetów, książek, seriali i inicjatyw sprawił, że zjawisko to urosło do rangi fenomenu.

star-wars-anthology

Gadżety z odległej galaktyki

George Lucas dokonał rzeczy niemal niemożliwej: dotarł do odbiorców znajdujących się daleko poza grupą docelową. Bilety na tegoroczną grudniową premierę kolejnej części sagi rozchodziły się w zawrotnym tempie już w październiku, a wśród nabywców znajdowali się nie tylko zagorzali fani. Specjalnie wyprodukowane gadżety i przedmioty bezpośrednio związane z powstawaniem filmowej sagi stały się cennym łupem dla kolekcjonerów, których zasoby bywają zaskakujące.

Do najbardziej kreatywnych zastosowań wizerunku filmowych postaci zaliczyć można replikę R2-D2 pełniącą funkcję akwarium z wbudowanym peryskopem. Równie interesujące są propozycje z zakresu kulinariów, do których należą płatki Kellog’s ukształtowane niczym części droidów z uniwersum George’a Lucasa oraz książka zawierająca przepisy kulinarne inspirowane „Gwiezdnymi wojnami”. Autorzy publikacji zapewniają, że nawet Wookie muszą jeść, a nic nie smakuje im bardziej niż Wookie Cookies! Czymże są jednak międzygalaktyczne ciasteczka w obliczu przedstawienia Luke’a czy Lei jako kaczek do kąpieli? Z kolei potrzeby spragnionych zaspokoić mogą orzeźwiające napoje prosto z lodówki imitującej bryłę karbonitową z zatopionym w niej Hanem Solo. Dopełnieniem kolekcjonerskiego szczęścia byłby rozłożysty Jabba-fotel. Niestety, projekt ten nigdy nie doczekał się zadowalającej realizacji.

Materialna spuścizna „Gwiezdnych Wojen” to bez wątpienia wyzwanie dla kolekcjonera. Wśród gadżetów nawiązujących do sagi znajdują się także standardowe przedmioty, jak choćby szczoteczki do zębów z bohaterami, tostery czy foremki na kostki do lodu. Nietrudno domyślić się, że stworzenie satysfakcjonującej kolekcji wymaga ogromnych pokładów finansowych, jednak radość wywołana rozkosznym droidem ładującym telefon jest przecież bezcenna.

lodowka_han_solo2
Carbonite Han Solo Fridge, czyli turystyczna lodówka do przechowywania puszkowanych napojów. Koszt: ok. 150 dolarów.
StarWars_Duck_2
Kaczki z serii „Pond Wars”.
r2d2
Ładowarka do smartfonów lub tabletów w formie droida R2-D2. Kosztuje ok. 50 dolarów.

Kolekcjonerski Raj, czyli Ranczo Obi Wana

Ewenementem w kwestii gromadzenia przedmiotów związanych z „Gwiezdnymi wojnami” jest Ranczo Obi-Wana ulokowane w dawnej fermie kur w kalifornijskiej Petalumie. Imponujące zasoby zebrane na powierzchni 828 m² sięgnęły liczby 300 000 obiektów i reprezentują niemal czterdziestoletnią historię serii. Steve Sansweet, właściciel Rancza Obi-Wana, utworzył kolekcję składającą się z eksponatów rozmaitego typu, co czyni jego zbiory unikalnymi. Większość kolekcjonerów decyduje się bowiem na określony rodzaj gromadzonych przedmiotów, jak choćby obrandowane kubki, reprodukcje mieczy świetlnych czy kostiumy inspirowane sagą. Warto zaznaczyć, że jeszcze przed utworzeniem kolekcji Sansweet pracował w Lucasfilm, w którym był m.in. przedstawicielem ds. kontaktu z fanami. Ranczo Obi-Wana jest zatem zarządzane przez osobę niezwykle kompetentną.

Zwiedzanie wyjątkowej posiadłości Steve’a Sansweeta wiąże się jednak ze znacznym kosztem finansowym, ponieważ na bilet wstępu należy przeznaczyć aż 100 dolarów. Krótkie streszczenie zawartości kolekcji zdaje się być wyczynem niemożliwym, gdyż na majątek Sansweeta składają się: plakaty, książki, kostiumy wykorzystane w filmach, kółka do pływania, bluzy z nadrukami, butelki, figurki, dekoracje, skrzynka na listy w kształcie R2-D2, deskorolki, popiersia, drzwi kantyny Mos Eisley… Słowem – wszystko, co wiąże się z tym, co działo się „dawno temu w odległej galaktyce”.

C-3PO – ofiara dowcipnego grafika

W kontekście Rancza Obi-Wana warto przypomnieć jedną z najpopularniejszych anegdot związanych ze starwarsowymi gadżetami. Otóż przed laty do sprzedaży trafiły dwie wersje karty kolekcjonerskiej o numerze 207, na której widniał C-3PO. Pośród wielu kopii dobrze znanego wizerunku droida odnaleźć można było również zdjęcie poddane prawdopodobnie fotomontażowi, w wyniku którego C-3PO wzbogacono o szczególnie okazałe męskie przyrodzenie. Winę za incydent ponosić mógł zarówno producent kart, jak i Lucasfilm. To właśnie Steve Sansweet dotarł do obu wersji archiwalnych przeźroczy, które udowodniły, że zmodyfikowany wizerunek droida nie był dziełem przypadku, a zamierzonym zabiegiem. Ze względu na protesty oburzonych rodziców kartę wycofano ze sprzedaży, jednak spora liczba wyprodukowanych kopii sprawiła, że nie jest ona szczególnie unikatowa i jej cena nie przekracza obecnie 20 dolarów. To dowód na to, że Sansweet jest niebywale świadomym kolekcjonerem o imponującej wiedzy, zaś jego stale powiększający się zbiór to doskonała dokumentacja fenomenu sagi George’a Lucasa.

Kolekcjonerska karta przedstawiająca C-3PO, która wywołała oburzenie wśród rodziców małoletnich fanów gwiezdnej sagi.
Kolekcjonerska karta nr 207 przedstawiająca C-3PO, która wywołała oburzenie wśród rodziców małoletnich fanów gwiezdnej sagi.
Rancho obi wana
Ranczo Obi Wana w Petalumie, Kalifornia.
Rancho-Obi-Wan-72
Ranczo Obi Wana w Petalumie, Kalifornia.

Ranczo Skywalkera – prywatne imperium George’a Lucasa

Niezależnie od ilości eksponatów zgromadzonych w Ranczo Obi-Wana, to nie kalifornijskie muzeum zasługuje na miano miejsca kultowego. Jest nim za to… Ranczo Skywalkera. Zważywszy na to, iż jego właścicielem jest sam George Lucas, określenie to zdaje się być całkiem uzasadnione. Na terenie posesji o powierzchni niemal 2000 ha, ma miejsce postprodukcja filmów Lucasa. Studio Skywalker Sound, w którym tworzone są rozmaite ścieżki audio, uchodzi za najlepsze studio dźwiękowe na świecie. To tam trwały prace chociażby nad „Strażnikami galaktyki” i „Jurassic Parkiem”, co dodatkowo wzmaga prestiż posiadłości. W przeciwieństwie do Rancza Obi-Wana, posesja jest miejscem pracy reżysera a nie ciekawostką otwartą dla zwiedzających, co nie oznacza jednak, że nie stanowi ona jednego z celów podróży najwierniejszych fanów sagi. A wielu z nich zadowala się nawet fotografią uwieczniającą ich na tle oddalonego budynku lub przed bramą wjazdową.

W czym tkwi sekret Rancza Skywalkera? Przede wszystkim w osobie jego mieszkańca, którego dorobek uwidacznia się niemal w każdej części potężnego kompleksu. W obiekcie znajdują się pamiątki związane nie tylko z „Gwiezdnymi wojnami” (m.in. miecz świetlny Luke’a Skywalkera), ale również z Indianą Jonesem, którego oryginalny bicz nadal pozostaje w posiadaniu Lucasa. Co więcej, można tam odnaleźć nawet laskę i melonik należące niegdyś do samego Charliego Chaplina. Choć na terenie Rancza Skywalkera znajduje się Jezioro Ewok, odwiedzający nie dostrzegli w jego okolicy żadnego przedstawiciela futrzanej rasy. Nie brakuje tam za to świń, kur, koni czy krów. Ranczo jest niewątpliwie jednym z najbardziej fascynujących obiektów związanych z sagą „Gwiezdnych wojen”, mimo że dostęp do niego jest bardzo ograniczony.

Skywalker_Ranch_Main_House
Ranczo Skywalkera, Kalifornia.
Skywalker_Sound_Scoring_updated
Ranczo Skywalkera – studio dźwiękowe.

Zaskakująca różnorodność produktów nawiązujących do „Gwiezdnych wojen” jest oczywiście efektem utwierdzającej się przez lata kultowości serii, której początkowo nie towarzyszyły żadne dedykowane gadżety. Co ciekawe, jako główną przyczynę wzrostu popularności przedmiotów związanych z „Gwiezdnymi wojnami” podaje się sentyment, który wraz z utrudnionym dostępem do kopii filmu rozbudził w fanach potrzebę pewnej rekompensaty, m.in. w postaci posiadania coraz to nowszych figurek. Na tym gruncie wyrośli kolekcjonerzy, których okres dorosłości obfituje w szeroką ofertę przedmiotów powiązanych z sagą. W obliczu takiego urodzaju można mówić wręcz o wyzwaniu, jakie stoi przed kolekcjonerem. Przykład Steve’a Sansweeta dowodzi, że nawet największy zbiór nie jest w stanie wyczerpać w pełni „gwiezdnego” bogactwa.

Aneta Lehmann

Podziel się tym artykułem!