W tym roku Fiat 126p oficjalnie obchodzi swoje 42 urodziny. Cofnijmy się zatem do pięknych czasów, kiedy na polskich ulicach można było zobaczyć głównie Maluchy, 22 lipca był świętem narodowym, a władzę sprawował Edward Gierek. Miłej lektury!
Mało który samochód budzi tyle emocji co niewielkich rozmiarów Fiat 126p, który pojawił się w Polsce w 1973 r. i od tego czasu dosłownie zmotoryzował nasz piękny kraj. Żaden inny pojazd nie był u nas bardziej popularny niż Maluch, co niejednokrotnie wprawiało w zdumienie zagranicznych gości, którzy na przełomie lat 80. i 90. Polskę dopiero poznawali. Co było dla nich tak zadziwiające? Fakt, że tak wiele małych samochodów gna z tak dużą prędkością po, co tu dużo mówić, kiepskiej jakości drogach.
Zacznijmy jednak od początku. Istniejące od dawna plany rozpoczęcia w Polsce produkcji „samochodu dla ludu” nabrały tempa w momencie dojścia do władzy Edwarda Gierka w 1970 r. Chociaż władze nawiązały rozmowy z wieloma zagranicznymi producentami to do ostatecznego porozumienia doszło z włoskim koncernem motoryzacyjnym FIAT z siedzibą w Turynie. Ponieważ Polaków nie było stać na wykupienie licencji z powodu całkiem niedawno rozpoczętej produkcji Fiata 125p, Włosi za darmo przekazali licencję na kolejny model. Rząd PRL nie chciał pozostać im dłużny i zobowiązał się do spłacenia długu w przyszłości w postaci części do Fiatów wytwarzanych u nas. Teraz już tylko trzeba było podjąć decyzję jaki samochód ma spędzać sen z powiek przeciętnego Kowalskiego i jednocześnie być w jego zasięgu finansowym. Chociaż początkowo myślano o znanym już od kilku lat (i zbyt drogim) Fiacie 127, to w końcu zdecydowano się na najnowszy, jeszcze nie będący na rynku model 126.
Pierwszy polski Fiat 126p, zbudowany jeszcze na częściach włoskich, opuścił Fabrykę Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej 6 czerwca 1973 r., ale linię seryjnej produkcji uruchomiono dopiero 22 lipca. I tu ciekawostka: owa data pokrywała się z dniem Narodowego Święta Odrodzenia Polski, czyli najważniejszym świętem państwowym (i to nawet wolnym od pracy) w Polsce Ludowej, obchodzonym na pamiątkę ogłoszenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Do popularnej praktyki w PRL-u należało wyznaczanie na 22 lipca ważnych rocznic oraz wydarzeń – oprócz rozpoczęcia produkcji Fiata jest to dzień, w którym otwarto m.in. Pałac Kultury i Nauki, Trasę W-Z, czy Trasę Łazienkowską. Powróćmy jednak do kultowego Malucha. Autko, produkowane w Polsce aż do 22 września 2000 r., kosztowało, bagatela, 69 tys. zł. Jak myślicie, to mało czy dużo? Przy ówczesnym poziomie średniej krajowej trzeba było odłożyć ok. 20 miesięcznych pensji. Ale to nie wszystko! Oprócz pieniędzy trzeba było jeszcze należeć do szczęśliwców, którzy dostali przydział na samochód. Cóż, lekko nie było. Wkrótce Fiaciki zaczęły pojawiać się na giełdzie, gdzie osiągały cenę ponad 100 tys. zł. Moglibyśmy się spodziewać, że taka kwota skutecznie odstraszała przed ich kupnem, lecz było zupełnie inaczej – bez trudu znajdowały swoich nabywców. Fakt ten przestanie nas dziwić, kiedy zdamy sobie sprawę jak bardzo zachwalano Maluchy w reklamach telewizyjnych z lat 70. (i tu specjalne podziękowania należą się Muzeum Cezara i Rudzika!).
Maluchy przeznaczone były głównie na rynek krajowy, ale trafiały także za granicę: do Włoch (po 1980, kiedy zakończono produkcję we włoskich fabrykach), RFN, na Węgry, Kubę, do Wielkiej Brytanii, Austrii, Szwajcarii, a nawet do Chin, gdzie charakterystyczne żółte Fiaty były używane jako taksówki. Ogółem w Polsce wyprodukowano przez 27 lat aż 3 318 674 Maluchy, z czego na eksport przeznaczono 897 316 sztuk. Ostatnia pożegnalna, limitowana seria z 2000 r., nazwana Happy End, składała się z 1000 egzemplarzy w czerwonym i żółtym kolorze.
Milionowy Maluch wyjechał z taśmy produkcyjnej w październiku 1981 r.. Potem poszło już z górki: 2-milionowy egzemplarz pojawił się 6 lat później. Fiaty zawładnęły polskimi szosami. Dobrze radziły sobie w mieście ze względu na swoje rozmiary, dawał radę podczas jazdy po wertepach i był masowo używany jako pojazd „wakacyjny” mogący zabrać w świat czteroosobową rodzinę z przyczepą (brawa za odwagę!). Mało tego, podczepiano pod niego nawet pług śnieżny i wcale to nikogo nie dziwiło. I co najważniejsze, każdy mógł ten samochód samodzielnie naprawić. Niezwykłą popularność Malucha przewyższała tylko niezliczona ilość dowcipów na jego temat. Złośliwi żartowali z jego wyglądu i rozmiarów. Próbowano nawet rozwijać skrót FIAT 126p: Fatalna Imitacja Auta Turystycznego – 1-osobowego, 2-drzwiowego, 6-krotnie przepłacanego. Mimo wielu wad był jednak obiektem westchnień wielu kierowców, dla których był niczym kapryśne dziecko – kochali go za to, że po prostu jest.
Fiat 126 p nie zmienił się szczególnie przez te wszystkie lata. Oczywiście z czasem go ulepszano i stosowano nowe bądź lepsze rozwiązania, ale zasadniczo projekt auta pozostał ten sam. Niemniej, Polacy podejmowali kilka prób wprowadzenia na rynek nowych wersji. Między nimi znajdował się Maluch dostawczy – Bombel, zwany tak od kształtu tylnej nadbudowy; Kombi, Traction Avant – zwany Ryjkiem, z przednim napędem i wydłużoną maską, LPT, czyli Lekki Pojazd Terenowy przeznaczony dla wojska, Fiat 126p Cabrio oraz Pingwin malujący pasy na drogach.
Dziś Maluchy znów wracają do łask i, niczym przed kilkoma dekadami, są obiektem pożądania – tym razem głównie kolekcjonerskiego, lecz wzdychają za nimi również miłośnicy klasyki. Czasem też Fiacikami zainteresują się media – wystarczy wspomnieć głośną historię sprzed dwóch lat, której głównym bohaterem był odnaleziony w garażu (rzekomo) fabrycznie nowy Maluch z 1979 r.
A na koniec jeszcze mały uśmiech w stronę Fiata 126p. Oto Maluch „jak żywy” w skali 1:8!
Paulina Moszczyńska
Źródła:
Wikipedia
Wikipedia
Autokult.pl
Paweł Wroński
Joe Monster
Top Gear
Powiązane eksponaty użytkowników MyViMu:
Podziel się tym artykułem!