W starym modlitewniku, czyli jak modliły się nasze prababcie?

modlitwaModlitewnik, jako akcesorium służące do modlitwy, odchodzi dziś powoli w zapomnienie. Znakomita większość z nas rozstaje się z tym instrumentem na etapie szkoły podstawowej. Nawet jeśli mieliśmy go w dłoni tylko przez chwilę, wiemy jakich treści należałoby spodziewać się wewnątrz. Dziś zainteresujemy się treścią rozpowszechnioną sto czy dwieście lat temu, a tym samym ujrzymy możliwe problemy dnia codziennego naszych przodków. Warto zaznaczyć, że modlitewniki spotyka się wielu religiach, toteż nasze rozważania będą miały charakter neutralny światopoglądowo, a jedynie dociekliwy zabytkoznawczo.

Na warsztat weźmiemy dwa egzemplarze małych modlitewników, przedstawiające sposób w jaki Polacy oddawali się codziennej modlitwie na przestrzeni lat. Naszym pierwszym obiektem jest niewielki wolumin, niewiele większy od dzisiejszych książeczek do nabożeństwa, które zwyczajowo podarowuje się dzieciom przygotowującym się do przyjęcia sakramentów. Modlitewnik został oprawiony w drewnianą okładkę, która to obita jest czarną skórą z zachowanymi tłoczeniami. Nie zachował się grzbiet, widoczne są za to fragmenty nieistniejącej już stalowej klamerki, jaką niegdyś spinano księgi drukowane na grubym papierze. Skóra w widoczny sposób wymaga konserwacji. Niepokojący stan modlitewnika można łatwo usprawiedliwić znajdującą się w jego wnętrzu datą wydania: „Wratislavia, d. 11. Julii 1737.” Patrząc po dacie, przez chwilę możemy się zastanowić w jakim języku przyjdzie nam zgłębiać treści. I tu zarówno dobra, jak i zła informacja dla ciekawych. Książeczka wydana jest w języku staropolskim, dziś niestety już dla nas mało zrozumiałym. Jednak większym problemem może być druk gotycki, na pierwszy rzut oka klasyczna bastarda. Warto przypomnieć, że podczas gdy współcześnie najczęściej posługujemy się jedną z kilku podstawowych czcionek, podobnym zależnościom podlegały niegdyś zakłady drukarskie. Omawiana przez nas bastarda była podstawowym rodzajem pisma – charakterystycznie złagodzonym pismem gotyckim. W tym samym czasie często spotykana była np. nieznacznie podobna szwabacha. Dla przypadkowego odbiorcy każdy z tych rodzajów pisma będzie wymagał posłużenia się przynajmniej podstawowym szablonem, który pomoże odczytać kilka zdań. Dopiero dzięki temu poznajemy tytuł naszego modlitewnika:

„Ewangelie Y Epistoły Tak Niedzielne Jako I Wszystkich Swiąt, Ktore w Kościele Katolickim, według porządku Rzymskiego, przez cały Rok czytają”

modlitewnik I-4

Nietrudno się domyślić, że wewnątrz nadgryzionych zębem czasu okładek, kryją się czytania słyszane co niedzielę kościele. Zapisane gotykiem strony kolejno odsłanianą akapity znaczone nagłówkami takimi jak: „W Dzień Trzech Królów”, „Na dzień Najświętszego imienia Jezus”, czy „Modlitwa na dzień znalezienia św. Krzyża”. Co niezwykłego może być w zwykłym zbiorze czytań i tak słyszanych na coniedzielnej mszy? Odpowiedź nasuwa się sama: msze w językach narodowych wprowadził dopiero Sobór Watykański w połowie XX wieku. Nasz modlitewnik zawiera Ewangelie w przekładzie Jakuba Wujka i możemy być pewni, że dla pierwotnych właścicieli był źródłem rozwoju duchowego i częścią codziennych praktyk religijnych. Potwierdza to nadto fakt, że liczne wolne przestrzenie w druku noszą ślady odręcznych notatek. Gdzieniegdzie są to charakterystyczne ślady „rozpisywania” nowego pióra, w innych miejscach ewidentnie ktoś ćwiczył swój podpis. Co ciekawe, odręczne znaki spisane czarnym atramentem nie wyblakły z biegiem czasu. Dziś jest to bardzo znamienna cecha czarnych atramentów.

Wydania zbiorów Ewangelii w języku polskim upowszechniły się w XVI w., kiedy na popularności zyskiwał druk. W 1556 r. wydany został Nowy Testament Krakowski, którego treść w znacznym stopniu pokrywała się z zawartością omawianego obiektu. Tymczasem w ciągu kolejnych stuleci nadal jeszcze niewielu było posiadaczy własnych modlitewników, oczywiście ze względów finansowych, jak i społecznych. W 1870 r. (czyli przeszło 140 lat po wydaniu naszego egzemplarza) wśród ludności polskiej aż 80% stanowili analfabeci. Daje to pewien pogląd, do kogo pierwotnie mogła należeć nasza książeczka.

Drugi z omawianych obiektów jest dużo młodszy i zachował się w zdecydowanie lepszym stanie. Pozycja wydana w Lesznie w 1841 r. jest jednak znacznie bardziej interesująca pod względem kulturoznawczym. Modlitewnik, o którym mowa, nosi krótką i charakterystyczną ale za to mało nam mówiącą nazwę „DUNIN”. Egzemplarz również oprawiony jest w skórę ozdobioną głębokim tłoczeniem w układzie krzyża, na grzbiecie charakterystyczne znów „Dunin”. Właściwy tytuł jednak brzmi następująco:

„Książka do nabożeństwa dla wszystkich katolików. Szczególnie zaś dla wygody katolików archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej z polecenia najprzewielebniejszego Arcybiskupa Dunin ułożona.”

O ile tytuł zasadniczo mówi nam już jakich treści możemy się dalej spodziewać, o tyle niewątpliwie zaciekawić może dopisek drobnym drukiem u dołu strony tytułowej:

(dla kobiet)

Szybkie spojrzenie na historię wspomnianej archidiecezji pozwala nam poznać ciekawe aspekty powstawania podobnych pozycji. Charakterystyczną i popularną nazwę modlitewnik zawdzięcza Arcybiskupowi Marcinowi Duninowi, prymasowi Polski w latach 1831–1842. To on pozyskał kwotę sześciu tysięcy talarów i przeznaczył ją na druk modlitewnika u E.W. Günthera w Lesznie. Dlaczego metropolita Poznański nie wybrał Poznania czy Gniezna, nie zatrudnił Polaków, którym tak sprzyjał w trudnym czasie zaborów? Odpowiedź jest prozaiczna, negocjacje oczywiście były. Wieść jednak niesie, że polscy drukarze z Poznania zażądali zbyt wysokich cen. Ostatecznie dzięki zatrudnieniu pruskich rzemieślników, władza spoglądała łaskawszym okiem na rozpowszechnienie narzędzia wspierającego polską kulturę. Dziś wiemy, że wydano i rozdysponowano około stu tysięcy egzemplarzy, jeśli uwzględnić pierwsze i drugie wydanie. Zdecydowaną nowością było rozróżnienie wersji dla mężczyzn i dla kobiet. I ten właśnie fakt czyni nasz modlitewnik niezwykle istotnym zabytkowznawczo.

Już pierwsze strony wprowadzają nas w świat tajemniczej, zapomnianej dziś formy religijności. Możemy zapoznać się np. ze szczegółowym kalendarzem świąt kościelnych na cały rok. Następnie krótkie podstawowe pouczenie, informacja z czego składa się kalendarz, ile dni ma rok, skąd się bierze rok przestępny, czym jest post, a co musimy wiedzieć o suchedniach? Na koniec krótkiego katolickiego przyuczenia ważna informacja o zawieraniu małżeństwa: Wesela Małżeńskiego Kościół Ś. Zakazuje od pierwszej Niedzieli Adwentowej do Trzech Królów; od Środy Popielcowej do Poniedziałku Przewodniego.

Zgodnie z zamierzeniem arcybiskupa Dunina, modlitewnik miał spełniać funkcję nie tylko religijną ale również edukacyjną. Posiadająca go katoliczka może wracać do przedłożonych mądrości w każdej chwili, i co więcej, tę namacalną mądrość będzie mogła kiedyś przekazać córce. Sprawdźmy więc jakie problemy miała kobieta w połowie XIX w.? Zasadniczo do modlitwy można odwołać się w każdej sytuacji, o każdej porze dnia i nocy. Poza oczywistymi odniesieniami do świąt kościelnych, niepozorna książeczka do nabożeństwa zawiera rozważania i pouczenia, które faktycznie mogły nieść pomoc lub radę duchową. I tak znajdziemy tu odpowiednią formułę tuż po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem. Ale i odniesienie do tych najtrudniejszych chwil w życiu młodej dziewczyny. Specjalny rozdział „Dla Małżonków” zawiera np. prośbę o łaskę poznania i polubienia powinności. Idąc dalej tym tropem odnajdujemy rozdział dla matek spodziewających się potomstwa czy przygotowujących dziecko do sakramentu chrztu, a także fragmenty niosące ukojenie w ciężkich dla kobiety chwilach: dla matki której dziecię umarło, dla matki po ciężkim połogu.

modlitewnik II-5

W chwilach gdy kobieta dokonywała ważnych wyborów mogących zaważyć na jej dalszym życiu i statusie, mawiano że „obiera stan”. Wbrew pierwszym skojarzeniom nie chodzi tu tylko o stan małżeński i na tę okoliczność przewidziano osobny rozdział. Bo przecież kobieta może prosić o pomoc w wyborze przyjaciela, zamyślać próbę wyboru przyszłego męża lub prosić o łaskę wytrwania w wypełnieniu obowiązków z tym związanych. Ponadto osobne słowa dla siebie znajdą nauczycielki, służące, żyjące z pracy rąk, a bogate i ubogie chrześcijanki znajdą odrębne dla siebie rozdziały. Słowa opracowane przez Dunina wiodły przez trudy całego chrześcijańskiego żywota, pomagając zarówno w dzień urodzin, jak i w obliczu zbliżającej się śmierci, podczas gwałtownej burzy i zaraźliwej choroby.

Popularny „Dunin” był jak widać przeznaczony dla wszystkich środowisk społecznych. Od poł. XIX w. aż do I wojny światowej znacząco wpływał na religijność Polaków i przyczynił się do ich integracji mimo zaborów. Utrwał wartości moralne oraz narodowe tradycje. Jednocześnie, poprzez treści pozornie tylko religijnej natury, do polskich domów przemycane było narzędzie uczące języka ojczystego w czasach dla tej nauki szczególnie trudnych.

Opisane woluminy są jedynie kroplą w morzu polskiej kultury, która często zalega na półkach naszych dziadków, niszczejąc i popadając w zapomnienie. Tymczasem trzymając w rękach tak pozornie pospolity przedmiot możemy prawdziwie przenieść się w czasie, spróbować wyobrazić sobie sposób myślenia i potrzeby naszych przodków.

Kolekcjoner może zadać sobie pytanie o wartość posiadanych sztuk. Tę możemy ocenić na różnych płaszczyznach. Pod względem kulturowym wartość określimy niewątpliwie jako bezcenną. Faktycznie jednak liczne aukcje proponują nam okazy w różnym stanie zachowania, w kwotach często nieprzekraczających kilkuset złotych. Odrębną sprawą jest stan zachowania. Skóra wymaga odpowiedniego zabezpieczenia, a często także interwencji konserwatora. Szczęśliwie w kraju posiadamy ośrodki specjalizujące się w restauracji papieru i skóry. Pamiętajmy jednak, że nie tyle cena za usługę specjalisty co sam materiał potrzebny do naprawy może przewyższyć wartość samego obiektu. Tu natrafiamy na dylemat, z którym na co dzień zmagają się miłośnicy wehikułów czasu. Ale zanim o problemach, rozejrzyjmy się wokół. Może akurat tuż obok leży wartościowy zabytek, który dotąd wydawał się jedynie ozdobą na półce?

Joanna Guderska

Podziel się tym artykułem!