(...
— Czy słyszała pani coś o Polsce? — pytam ni stąd ni zowąd, ale dość obcesowo.
— Owszem. Poland. Pologne. Polen — mówi aż w trzech językach pani Dietrich. chcąc mi chyba zadokumentować, że rozumie, o co mi chodzi. — Wiem nawet, że jestem w Polsce dosyć lubiana. Bytam w zeszłym tygodniu na Riwierze, gdzie spotkałam Połę Negri. Znamy się doskonale z Hollywood. Mówiła nawet, że zamierza pojechać na pewien czas do Polski jeżeli, jeżeli się w międzyczasie nie zaręczy ... A co do mnie, to proszę z laski swojej pozdrowić w mojem imieniu wszystkich moich polskich przyjaciół, dla których wydedykuję panu jedną fotografję pod wspólnym mianownikiem: dla „Jlustracji Polskiej"...)*)
(..w pokoju stoi mężczyzna we fraku , ale bez spodni — w koszuli i wrzeszczy na lokaja : „gdzie do djaska podziały się moje spodnie ? " Na to lokaj z wystraszoną i niezdecydowaną miną rzekł: „Marlena Dietrich poszła w nich na spacer . . .")
( Inna gazeta "Marianne" wydrukowała na pierwszej stronie fotomontaż przedstawiający panią Dietrich w elegancko skrojonym garniturze męskim i palcie podróżnym. Natomiast, bagażowy taskający za nią olbrzymie kufry -— rzecz dzieje się na stacji — nosi fałdowaną sukienkę .. . Zamierzony cel został osiągnięty: Marlena Dietrich zwróciła na siebie powszechną uwagę nawet w Paryżu, gdzie publiczność przyzwyczajona jest do wszelkiego rodzaju ekstrawagancyj i wybryków. Pomysł reklamowy, wymyślony w ściśniętem kleszczami nieubłaganego kryzysu Hollywood — udał się znakomicie....)
(....Jak z tego wynika, źle się dzieje w fabryce złudzeń Ameryki. Tem również tlomaczy się istna inwazja artystów i artystek filmowych, reżyserów i kierowników produkcji z Hollywood do Paryża. I w ogóle, nawiasem powiedziawszy, zanosi się na to, że Paryż w niedługim czasie 6tanie się ośrodkiem produkcji filmowej w Europie. Stolica nadsekwańska ma bowiem, szczególnie obecnie, wszelkie dane ku temu. Jedynym poważniejszym konkurentem byłby może Londyn. Wszystkie jednak próby podjęte w kierunku stworzenia w Anglji większej produkcji filmowej, spaliły na niczem. Pozostałby jeszcze Berlin. Ale w Berlinie jest Hitler . . ...)
Magazyn Ilustracja Polska, wydanie z 20 sierpnia 1933, nr 34
Znana z niechęci do udzielania wywiadów artystka łaskawie poświęciła kilka chwil polskim czytelnikom i nawet złożyła
podpis na fotografii ze sceną do filmu "Pieśń nad Pieśniami", reprodukcja fotografii znalazła się na okładce przedmiotowego wydania. (pocztówka: http://myvimu.com/exhibit/12188617-marlene-dietrich-verlag-ross-7789-1 )
*)
Ciekawe, czy paryski korespondent dobrze zrozumiał Marlenę w miejscu, gdy pisze o jej "zaręczynach"; w tamtym czasie Marlena była już przecież od 10 lat mężatką.
Data dodania: 10 września 2011
Datowanie przedmiotu:
1933
Stan eksponatu: Dobry
Pomóż uzupełnić opis
Zauważyłeś błąd lub wiesz coś więcej na temat tego eksponatu?
Zasugeruj właścicielowi poprawiony opis i Zdobądź punkty dla swojego muzeum!
Ciekawe, czy paryski korespondent dobrze zrozumiał Marlenę w miejscu, gdy pisze o tym, podobnie, gdy mowa jest o pozdrowieniach i dedykacji.
Dziękuję za wspaniały wywiad :)