Phylis

Phylis czyli jeden z moldów wyjątkowo utalentowanej artystki Vickie Anguish, to taki trochę trudny przypadek. Lalka jest świetnie wyrzeźbiona, ma ogromny potencjał a czysta (nie pomalowana) robi niesamowite wrażenie, pięknie wygląda w naturalnym światło cieniu.

Kłopot z nią jest właśnie przy malowaniu, jest dosyć oporna jeśli chodzi o wydobywanie i podkreślane jej piękna kolorem. 

Swoją drugą w kolekcji Phyllis kupiłam właśnie po to żeby się z nią zmierzyć (pierwszą taką lalkę sprzedałam bo jakoś nie mogłam się pogodzić z jej niedokładną malaturą a wtedy nie umiałam jej poprawić).

To jak pierwotnie wyglądała lalka widać na ostatnim zdjęciu.

Tu mała dygresja.

Jak ja lubię kupować z Polsce lalki!

Jak ja uwielbiam kiedy omija mnie dyskusja na temat teorii pakowania porcelany po angielsku- ostatnio odkryłam że amerykanie uważają że owinięcie kartką papieru zabezpiecza przed potłuczeniem- może to była kartka Chucka Norisa...

Uwielbiam też kiedy nie muszę truchtać na kolanach błagając żeby mi ktoś łaskawie wysłał lalkę do Polski.

O listach miłosnych od celników to już nawet nie wspomnę.

Dlatego kocham zakupy na miejscu bez kłopotów, zamieszania i nerwów.

Bezstresowy zakup widać przełożył się na późniejsze malowanie lalki, bo wyszła przyzwoicie.