Dziewiętnastowieczne symbole nieśmiertelności – biżuteria żałobna i fotografia post mortem

Postrzeganie śmierci oraz przeżywanie żałoby są sprawą indywidualną jednostki, ale mimo wszystko każda epoka przejawiała w tej kwestii odmienne trendy, które determinowały społeczeństwo do określonych zachowań. Nie inaczej było w XIX wieku, kiedy to w okresie epoki wiktoriańskiej wyłoniła się szczególna funeralna moda. Moda, która stała się nieodłącznym elementem rzeczywistości tamtego czasu. Czarne, powłóczyste suknie, atmosfera nieustannej grozy i niepokojące fotografie zmarłych osób stworzyły odrealniony obraz niekończącej się żałoby. Współczesnym trudno zrozumieć fenomen śmierci, jaki zaistniał w umysłach wiktoriańskiego społeczeństwa, dlatego warto go przybliżyć.

Śmierć w XIX wieku była zarówno zjawiskiem oswojonym jak i wypieranym ze świadomości. Z jednej strony ciało zmarłego nie wzbudzało lęku i nie stanowiło tematu tabu. Do pogrzebu przebywało ono w rodzinnym domu, w otoczeniu bliskich, którzy również przygotowywali je do ostatniej podróży. Z drugiej jednak strony śmierć ukochanej osoby mogła wywołać tak silne emocje, że odrzucano myśl o stracie. Zmarły tak naprawdę nie umarł, w końcu żył w pamięci bliskich i w przedmiotach, w których pozostała jego cząstka. To właśnie sentymentalne pamiątki ożywiały umarłych i wypierały myśl o śmierci. W tym sensie nie była to obsesja przemijania, ale ogromna potrzeba upamiętnienia swoich bliskich za pomocą talizmanów.

Czarna biżuteria symbol żałoby

Brosza żałobna z gagatu, XIX wiek, fot. Detlef Thomas /CC BY-SA 2.0, via Wikipedia

Biżuteria żałobna szczyt swojej popularności osiągnęła po roku 1861, kiedy to zmarł książę Albert, ukochany mąż królowej Wiktorii, która zachowała żałobę po nim nieomal do swojej śmierci w 1901 roku. Jednak zwyczaj jej noszenia istniał już od XVII wieku. Od samego początku biżuteria żałobna miała pełnić rolę manifestu pamięci. Początkowo odnosił się on do memento mori, czyli konfrontacji z własną śmiertelnością i był reprezentowany za pomocą symboli występujących na ozdobach. Częstymi motywami były szkielet ze skrzyżowanym kilofem i łopatą, trumna oraz czaszka, które przypominały noszącej je osobie o kruchości i ulotności życia. Symbolika zyskała nowe obliczę w XIX wieku, kiedy to myśl o własnej śmierci ustępowała myśli o śmierci bliskiej osoby. W tym okresie modne były przedstawienia wierzb płaczących, urn, aniołów czy kobiet lamentujących nad grobowcem. Owe motywy zbliżały do sentymentalnej myśli o tęsknocie, protekcji i bliskości zmarłych, którzy w pewien sposób nadal byli obecni wśród żywych.

Symboliczna biżuteria stanowiła integralną normę okresu żałoby i dlatego czasami wyznaczano w testamentach osoby, które miały ją nosić. Ponadto normowano czas użytkowania ozdób, a także ustalano ich formę. Najpopularniejszym typem wśród biżuterii żałobnej były obrączki i pierścienie. Mogły zachować najzwyklejszą formę prostej złotej opaski, ale i przyjąć fantazyjne, wyszukane kształty, bogato zdobionych diamentami i innymi kamieniami szlachetnymi pierścieni. Modne były również medaliony i broszki, których stylistyka wykonania różniła się względem statusu ich posiadaczy. Najbogatsi mogli sobie pozwolić na zawarte w nich portrety i rzeźby z kości słoniowej, zwykle opatrzone imieniem, datą i wiekiem zmarłego. Ponadto kobiety nosiły również żałobne bransoletki i kolczyki, a mężczyźni spinki do mankietów oraz breloczki do zegarków kieszonkowych.

Bransoleta z ebonitu, XIX wiek, fot. Hallwyl Museum / Helena Bonnevier / CC BY-SA 3.0, via Wikipedia

Biżuterię żałobną, oprócz przedstawień symbolicznych, wyróżniała przede wszystkim barwa, którą była oczywiście czerń. Kolor ten jubilerzy najchętniej wydobywali z gagatu, czyli czarnego, połyskującego minerału o aksamitnej strukturze powierzchni. W Anglii jego złoża znajdowały się w Whitby, popularny był również gagat hiszpański. Do wyrobu żałobnych ozdób używano także innych kamieni, takich jak czarny agat, onyks, hematyt oraz naturalne szkło wulkaniczne znane jako obsydian. Mniej zamożni żałobnicy zastępowali zbyt drogie naturalne kamienie półszlachetne innymi materiałami, takimi jak barwione na czarno szkło lub kauczuk wulkaniczny, które z powodzeniem imitowały luksusowe wyroby. Z kolei oprawy jubilerskie wykonywano z przystępnej cenowo czarnej emalii.

Czerń była kolorem jednoznacznie kojarzącym się z żałobą, jednak w niektórych sytuacjach tradycja nakazywała przyodziać inną barwę. Biel przybierano w przypadku śmierci młodych, niezamężnych dziewcząt. Barwa, która kojarzy się z czystością, dziewictwem i weselem, miała w tej kwestii ogromne znaczenie. Dzień pogrzebu panny miał być jednocześnie symbolicznym dniem jej zaślubin, aby mogła przejść przemianę w kobietę, dlatego chowano ją w białej sukni, a kondukt pogrzebowy zamieniał się w korowód weselny. Wymagane więc było, aby i akcent stroju lub ozdoby żałobników miał właśnie taki kolor. Podobny zwyczaj towarzyszył śmierci najmłodszych. Matki w czasie żałoby nosiły perły, gdyż symbolizowały one niewinność i nieśmiertelność duszy małego dziecka, a jednocześnie swym kształtem przypominały łzy, które wylewane były przez rodziców.

Włosy pamiątka czy relikwia?

Brosza z plecionką z włosów, XIX w., fot. Thayne Tuason/ CC BY-SA 4.0, via Wikipedia

Specyficznym rodzajem biżuterii żałobnej były ozdoby wykonywane z włosów zmarłej osoby. Zawierały one w sobie potężny ładunek emocjonalny oraz symboliczny, ponieważ w świadomości społecznej funkcjonowały jako trwałe wspomnienie oraz żywe, sentymentalne oznaki miłości i pamięci. Włosy postrzegano jako symbol wiecznego życia, gdyż nawet oddzielone od ciała mogły nadal istnieć w niezmienionej formie. Stanowiły one pozostałość żywej, oddychającej rzeczywistości kogoś, kto już nie żył. Jego jaźń istnieć miała w materialnym fragmencie ciała. Tę funkcję ozdób z włosów można zrozumieć w kontekście idealizowanych obrazów śmierci i umierania w wizualnej kulturze XIX wieku, która utożsamiała piękno z życiem i nieśmiertelnością. Sztuka skupiała się na momencie zgonu, jeszcze przed rozkładem, kiedy stygnące ciało leżało w spoczynku i wydawało się być jedynie zmorzone snem. Utrwalenie ostatniej chwili poprzez zachowanie w estetyczny sposób pasma włosów wpisywało się w nurt sentymentalnej sztuki, znanej również jako „sztuka wywoływania uczuć”.

Podobnie jak czarna biżuteria żałobna, tak i ozdoby z włosów pojawiły się w kulturze funeralnej już w XVII wieku. W tym okresie stylizowano je jako oznaki miłości oraz memorium śmierci. Włosy wyplatano i konserwowano pod kryształem w broszkach lub medalionach, które często również miały emaliowany motyw memento mori w postaci szkieletu trzymającego klepsydrę. Na rewersie ozdoby znajdowała się data śmierci i imię upamiętnionej osoby. Broszki, medaliony i inne tego typu przedmioty pełniły rolę klejnotów żałobnych. Zakonserwowane w nich włosy zawsze należały do konkretnego zmarłego i stanowiły element personalizujący. Noszono je w okresie żałoby, ale i tuż po niej jako pamiątki przypominające o stracie i przygotowujące na własną śmierć.

W XVIII i XIX wieku włosy były łączone z miniaturowym portretem, który nadawał przedmiotowi jeszcze bardziej osobisty charakter. Portret stanowił wizualną namiastkę nieobecnej, ukochanej osoby, natomiast zawarty w ozdobie pukiel włosów był bezpośrednim łącznikiem ze zmarłym. Włosy pojawiały się na rewersie lub były elementem kompozycji miniaturowego portretu.

Biżuteria z kosmyków włosów osiągnęła szczyt swojej popularności w latach 1830-1880, kiedy to nawet królowa Wiktoria nosiła medalion z włosami księcia Alberta. W tym czasie włosy nie tylko były konserwowane, ale również wykonywano z nich misterne sploty tworząc wianki, bransoletki, naszyjniki oraz łańcuszki do zegarków.

Medalion z kompozycją z włosów, metalu i pereł, ok. 1775-1800, fot. Wikipedia/ CC BY-SA 4.0

Podobnie jak zwykłą biżuterię, tak i tę zawierającą włosy przygotowywano u jubilera, ale przed tym ostatnim etapem należało kosmyki odpowiednio spreparować. Na początku procesu włosy wkładano do garnka z gorącą wodą, zawierającą sód i gotowano je około 15 minut. Następnie segregowano według długości i dzielono na pasma liczące od 20 do 30 włosów. Kolejnym krokiem było przygotowanie odpowiedniej formy i umieszczenie w niej kosmyków. Po ukończeniu opracowywania kompozycji, włosy wraz z formą gotowano jeszcze raz, również przez 15 minut, następnie suszono i zdejmowano z formy. Zachowywały one nadany kształt i w takiej postaci zostawały przekazywane jubilerowi, który osadzał je w klejnocie.

Ogromna popularność ozdób z elementem włosów w pewnym momencie spowodowała, że pojawili się oszuści, którzy podmieniali kosmyki. Zdarzało się, żeW drugiej połowie XIX wieku do wybrzeży Anglii przypływały statki z tonami włosów, które miały skomercjalizować rynek, a tym samym obedrzeć pamiątki ze swojego prawdziwego przeznaczenia. Odkrywszy podstęp, zaczęto sugerować, aby bliscy tworzyli ozdoby samodzielnie, ponieważ tylko wtedy istniała pewność, że pukiel włosów należy do ich drogiego zmarłego. Powstał nawet szereg podręczników i instrukcji, które miały pomóc kobietom w tym specyficznym rękodziele. Dlaczego to było takie ważne? Odpowiedź wydaje się być prosta. Włosy w medalionie, broszce, czy w innym przedmiocie nie były zwykłym, tradycyjnym elementem żałoby. Utożsamiano je ze świecką relikwią, która oznaczała dalsze istnienie ciała, do którego włosy kiedyś należały. Był to sposób na nadanie szczątkom, a tym samym pamięci, nieśmiertelności. Włosy postrzegano jako jeden z najdelikatniejszych a zarazem najtrwalszych materiałów naszego ciała. Przeżywają nas jak miłość, która pozostaje w bliskich. Włosy dla ludzi epoki wiktoriańskiej nie stanowiły emblematu śmierci, ale były kojarzone z wiecznością i życiem. Ta silna symbolika nie pozwalała żałobnikom na zaistnienie pomyłki, gdyż utrata włosów ukochanej osoby oznaczała pozbawienie danej pamiątki sensu.

Wieczność zachowana na fotografii

Fotografia post mortem mężczyzny upozowanego na krześle, ok. 1860 r., fot. Wikipedia

Sentymentalne pragnienie uchwycenia resztek życia w martwym ciele nie tylko było związane z zachowaniem wiecznej pamiątki w postaci kosmyka włosów. Wśród zrozpaczonych bliskich istniało pragnienie realnego utrwalenia wizerunku zmarłego. Ta potrzeba narodziła się już na przełomie XVIII i XIX wieku, kiedy to pukiel włosów łączono z miniaturowym portretem zmarłego, ale dopiero w roku 1839, kiedy został wynaleziony dagerotyp, owa praktyka mogła stać się powszechna.

Fotografia była znacznie tańsza niż malowane portrety i z tego powodu wkrótce uległa komercjalizacji, a zdjęcia pośmiertne stały się elementem funeralnej tradycji. Zmarli byli stylizowani w taki sposób, aby ich fizjonomia imitowała życie. W tym przypadku najczęściej decydowano się upozować zmarłego tak, aby wyglądał na pogrążonego we śnie. Była to kolejna próba ucieczki przed myślą o śmierci. W końcu po każdym śnie przychodzi przebudzenie. Innym sposobem na uchwycenie życia w martwym ciele było przedstawienie go w pozycji siedzącej, najczęściej z otwartymi oczami. Czasami, aby nadać tchnienie życia, zabarwiano na zdjęciach twarz denata. W drugiej połowie XIX wieku, kiedy fotografia zdobywała coraz większą popularność, powoli odchodzono od symbolicznych przedstawień i nie zatajano już zjawiska śmierci. Zmarli byli po prostu fotografowani w trumnach.

Eva Nansen na łożu śmierci, 1907, fot. Anders Beer Wilse, via Wikipedia

Wbrew sugestiom niektórych nie funkcjonowała natomiast w fotografii post mortem pozycja stojąca Wszelkie zdjęcia ze stelażami, stojakami lub zagłówkami przedstawiają żyjących ludzi. Przede wszystkim wątła konstrukcja stojaka nie byłaby w stanie udźwignąć ciężaru zmarłego. Tego typu przyrządów używano, aby zachować dobrą jakość zdjęcia żywych. Wynikało to z długiego czasu naświetlania. Miały one za zadanie unieruchomić głowę lub cały korpus fotografowanej osoby, aby w trakcie wykonywania zdjęcia zapobiec poruszaniu.

Epoka wiktoriańska jest postrzegana jako czas, w którym dobry gust zbyt często był zniewolony przez sentymentalizm, niezwykłość oraz dziwactwo. Współcześnie widzimy w tych osobliwych przedmiotach obsesję śmierci, jednak w rzeczywistości była to potrzeba jej zniwelowania i odtrącenia. Jednocześnie dostrzegano też piękno samej chwili śmierci. Śmierci, która przynosiła tragedię przemiany ludzi w przedmioty, ale w pewien sposób również ożywiała przedmioty nieożywione. Właśnie w ten sposób należy postrzegać biżuterię żałobną oraz fotografię post mortem.

Natalia Stawarz

Podziel się tym artykułem!

Dodaj komentarz

Uwaga! Komentarze nie są publikowane automatycznie! Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu przez moderatora