Husaria jest jednym z symboli narodowych Polaków. Wizerunek skrzydlatego jeźdźca przywołuje na myśl Rzeczpospolitą szlachecką czy bitwę pod Wiedniem. Przypomina o potędze i majestacie dawnego państwa. Wspaniałych zwycięstwach militarnych i sile. Często wielkość Rzeczpospolitej Obojga Narodów kojarzona jest wprost z potęgą husarii.
W jakim stopniu jednak ten niemal mityczny wizerunek jest prawdziwy?
Straszni skrzydlaci jeźdźcy
W powszechnej świadomości husarz jest wojownikiem z parą ogromnych, zakrzywionych skrzydeł. Takie wyobrażenie odnajdziemy na licznych ilustracjach i we współczesnych filmach. Swego czasu w Lublinie powstał z prywatnej inicjatywy pomnik husarza. Przedstawia klęczącego zbrojnego z parą skrzydeł na plecach. Bardzo dobrze reprezentuje on stereotypowy obraz, jaki większość z nas ma w głowie.
Tymczasem taki wizerunek jest prostą kontynuacją XIX wiecznych wyobrażeń husarii. Znamy ją z obrazów Wojciecha Kossaka, Wacława Pawliszaka czy Bronisława Gembarzewskiego. Obraz ten stał się powszechny i utrwalony, chociażby przez słynne filmowe adaptacje Trylogii Sienkiewicza.
A jednak przedstawia on husarza z XVIII wieku, kiedy to formacja ta była już u schyłku swej świetności. Skrzydła w XVII wieku, epoce świetności husarii, nie były tak duże, raczej proste i często pojedyncze. Do tego zwykle nosili je pocztowi, a nie towarzysze husarscy.
Husarze nosili skóry lampartów, lwów i innych drapieżników. Kopie zdobione były proporcami. Widok pędzącego, ciężkozbrojnego jeźdźca, ozdobionego w te wszystkie dodatki, musiał wywoływać odpowiednie wrażenie na przeciwniku i był elementem wojny psychologicznej.
Kto im dał skrzydła?
Na temat skrzydeł husarskich pojawiło się wiele mitów. Wiemy już, że na pewno używano ich w XVIII wieku podczas parad. Kwestią sporną przez wiele lat pozostawało, czy były używane również w boju. Radosław Sikora, historyk husarii, uważa, że tak i wskazuje szereg przykładów ikonograficznych.
Osobnym problemem jest ich zastosowanie. Można spotkać pogląd, że głośnym terkotaniem na wietrze służyły do odstraszania koni przeciwnika. Jest to znaczne uproszczenie sprawy i może zastanawiać, czy taki szum był w ogóle słyszany wśród odgłosów bitwy. Skrzydła stanowiły jeden z elementów odstraszających przeciwnika, ale nie chodziło tu o wywoływany przez nie hałas. Strach miał wywoływać cały wygląd jeźdźca.
Sporną kwestią jest mocowanie skrzydeł. Dziś historycy zgadzają się, że były w różny sposób mocowane do siodeł, a wyjątkowo do pleców. Polskie muzea mają zaledwie kilka egzemplarzy husarskich skrzydeł. Niestety nie można z całą pewnością potwierdzić ich autentyczności, bo wiedza o ich pochodzeniu sięga do I połowy XIX wieku. Podejrzewa się, że mogą być falsyfikatami.
Jedyne pewne skrzydło, a właściwie jego listwa, znajduje się w Szwecji w muzeum w zamku Skokloster. Zostało zapewne zdobyte w czasie potopu. Ponieważ nie ma żadnych uchwytów, może potwierdzać tezę, że było mocowane do siodła.
Są również poglądy, że skrzydła miały chronić przed zarzuceniem arkana na szyję. Jednak Radosław Sikora nie znalazł potwierdzenia tej tezy w źródłach.
Kopia – niezwykła broń
Prawdziwym symbolem husarii mogłaby być kopia, podstawowa broń podczas szarży. Była wyjątkowo długa: mierzyła 5-6 metrów, co pozwalało uderzyć w pieszego przeciwnika uzbrojonego w krótszą pikę. Z czasem opracowano specjalną technologię wyrobu kopii, by mimo rozmiaru, stały się maksymalnie lekkie. Wykonywano je z drewna osikowego i drążono w środku.
Ciężka jazda
Husaria była jazdą ciężką, ale wywodziła się z jazdy lekkiej. Protoplastą tej formacji była tak zwana jazda racka. Pojawiła się na przełomie XV i XVI w., a jej nazwa wzięła się od staropolskiego określenia Serba. Racowie od czasu klęski na Kosowym Polu przybywali do innych krajów i poprzez Węgry trafili na nasze ziemie. Walczyli bez uzbrojenia ochronnego, jedynie z tarczą i olbrzymią kopią. Byli formacją pomocniczą, wspomagającą ciężkozbrojnych kopijników. Taki rodzaj służby zaczęto nazywać “usarską”, a wkrótce zaczęli w niej służyć Polacy. Jazda wyróżniła się w walkach z Tatarami pod Kleckiem w 1506 roku i Moskwą pod Orszą w 1514. W drugiej połowie XVI wieku husaria stawała się główną siłą uderzeniową wojsk Rzeczypospolitej i zyskała na uzbrojeniu ochronnym. Zastąpiła kopijników, jednocześnie będąc jazdą szybką i mobilną.
Husarz czy huzar
Niektórzy mają problem z prawidłowym nazewnictwem. Pojedynczy żołnierz husarii to oczywiście husarz i nie należy go mylić z huzarem. Ten drugi należał do jazdy lekkiej, która nie używała kopii, ani zbroi i w wojsku polskim obecna była dopiero od czasów insurekcji kościuszkowskiej.
Przykładem takich pomyłek w nazwie jest choćby logo Polskich Stacji Paliw Huzar, które przedstawia husarza. Firma, na swej stronie internetowej, stwierdza, że jest świadoma różnicy między obiema formacjami, jednak usprawiedliwia swój wybór, powołując się na świadomość społeczną.
Niezwyciężeni
Często można się spotkać ze stwierdzeniem, że husaria była niezwyciężona i nigdy się nie cofała. Rzeczywiście formacja ta była dosyć uniwersalna. Potrafiła radzić sobie w starciach z różnymi przeciwnikami. Warunkiem było jednak jej odpowiednie użycie.
Specjalnością husarii był szarże przełamujące. W trakcie ataku jeden husarz mógł standardowo nadziać na kopię dwóch, trzech ludzi, a zdarzało się, że nawet pięciu czy sześciu. Jeśli po pierwszym ataku przeciwnik nadal się bronił, husaria się cofała. Jeźdźcy brali nowe kopie, a w tym czasie ich koledzy z kolejnej linii wykonywali ponowny atak. Jeśli istniała dalsza potrzeba, znów szarżowali. Najwięcej przeciwników ginęło jednak w pościgu, kiedy dochodziło do załamania się morale wroga.
Ten sposób walki oparty na wielokrotnym ponawianiu ataków był standardową taktyką husarii. W czasie bitwy pod Kłuszynem w 1610 roku w pewnych przypadkach takich szarż przeprowadzono nawet do dziesięciu. Jeśli przeciwnik bronił się, wykorzystując sztuczne czy naturalne przeszkody, nie przeprowadzano kolejnych szarż. Wynikało to z właściwości husarii i braku możliwości użycia kawalerii w takich warunkach, a nie odwagi czy tchórzostwa jeźdźców.
Głównym zadaniem husarii była zatem szarża przełamująca. Co prawda w razie potrzeby mogli też zsiąść z koni i choć zasadniczo nie powinni walczyć pieszo, to takie wyjątki również się zdarzały. Tak było w czasie bitwy z Tatarami pod Hodowem w 1694 roku, gdzie zostało to wymuszone przez trudną sytuację na polu walki. Jazda nie służyła również do zdobywania miast, jak przedstawiono to w rosyjskim filmie “1612”.
Uniwersalność husarii powodowała, że mogli również walczyć bez kopii jako lekka kawaleria, uczestniczyć w harcach czy pojedynczych starciach. Trzeba też pamiętać, że nie była to jedyna formacja w wojsku Rzeczypospolitej i do innych działań wykorzystywano formacje bardziej się do tego nadające.
Pokonani przez piechotę i broń palną
W okresie PRL lansowano tezę, że husaria przestała się liczyć na polu bitwy wraz z rozwojem broni palnej. Jak się okazuje, skuteczność ostrzału husarii nie była wielka. Problemem nie była nawet sama broń, ale celność. Trudno było zachować zimną krew i oddać dobry strzał, kiedy naprzeciwko pędził tabun straszliwie wyglądających jeźdźców. Po raz kolejny wygląd husarza pokazywał swe zalety.
Mitem jest również przedstawienie husarii grzęznącej w błocie, tak jak to ukazano w “Ogniem i Mieczem”. Taki obraz jest pewną wizją artystyczną, przedstawieniem klęski, ale nie ma wiele wspólnego z prawdą.
Zmierzch husarii przyniósł wiek XVIII. Stała się wojskiem paradnym, zwanym czasem pogrzebowym, wykorzystywanym podczas takich właśnie uroczystości. Kryzys formacji zbiegł się jednak nie tyle z wykorzystaniem broni palnej, ile upadkiem państwa i społeczeństwa. Ubożenie szlachty sprawiało, że nie było komu wystawić husarzy. Do przyczyn schyłku tej formacji można też zaliczyć rozluźnienie dyscypliny i problemy z wyszkoleniem. W uproszczeniu nie było komu zostać husarzem.
Elita elit
Husaria była militarną elitą. Wśród członków formacji żywy był etos rycerski. Do jej szeregów trafiali ochotnicy: młodzi magnaci i bogatsi, a przynajmniej średnio zamożni, szlachcice. Odpowiedni status majątkowy był potrzebny z tego względu, że należało samemu wyłożyć pieniądze na swe wyposażenie. Z jednej strony służba była więc kosztowną sprawą. Walka kopią i wyszkolenie wymagały odpowiedniego treningu, najlepiej od dzieciństwa. Z drugiej strony prestiż i elitarność tej formacji stanowiły przepustkę do dalszej kariery, na przykład hetmańskiej. Husarzami byli ludzie, którzy później zasłynęli w polityce: hetman Michał Kazimierz Pac, hetman Grzegorz Antoni Ogiński, Stanisław Szczuka. Służba w husarii stanowiła szkołę sztuki wojennej, patriotyzmu i służby dla ojczyzny. Był to pierwszy element kariery wojskowej i politycznej.
Poczet husarski
Husaria to nie tylko towarzysze husarscy. Szlachcic, wystawiając poczet, musiał zebrać jeszcze kilka osób i odpowiednio je wyposażyć. Należała do nich czeladź pocztowa, czyli dwóch czy trzech pocztowych, będących służącymi i zarazem czeladnikami towarzysza. Podstawową jednostką husarii była chorągiew. Liczyła około 100-180 towarzyszy pod dowództwem rotmistrza. Każdej z nich towarzyszył także tłum czeladzi luźnej, sług zajmujących się zdobywaniem pożywienia, rozbijaniem obozu, koni i ekwipunkiem oraz pełniących rozmaite funkcje pomocnicze.
Pofolgować sobie
Czasownik “pofolgować” wziął się z tradycji szlacheckiej, a konkretnie z husarii. Kirys (czyli część zbroi ochraniająca korpus) husarski na wysokości brzucha był wyposażony w ruchome zakładki nazywane folgami. Była to bardzo dobra innowacja, która odróżniała husarską zbroję od innych sztywnych pancerzy, dając uczucie komfortu i swobodę ruchów.
Od wygody kirysu w języku powstał czasownik oznaczający zapewnienie swobody w życiu. Ciekawe, że najczęściej używamy go w stosunku do zachowania przy stole. A to przecież dzięki folgom szlachcic mógł mieć większy brzuch.
Wokół formacji nazywanej husarią narosło wiele stereotypów. Część faktów wymaga również uściśleń i doprecyzowań. Wynika to z rozwoju wiedzy historycznej i badań na temat husarii. Jeszcze kilkanaście lat temu, w epoce PRL, formacja ta była niedoceniana. Dziś zdarza się, że jest przeceniana, by nie rzec przereklamowana. Husaria, w odpowiednich warunkach i właściwym użyciu była śmiertelnie groźnym przeciwnikiem. Jednak nie oznacza to, że była niepokonana i tylko dzięki niej Rzeczpospolita odnosiła sukcesy. Prawda, jak to często bywa, leży pośrodku.
Rafał Horodyjewski

Wyszkolenie husarza było długotrwałe, jak wspomniał pan Rafał. Ćwiczono się od dzieciństwa . Ważnym elementem takiego wyszkolenia była jazda konna. Husaria atakowała w zwartym szeregu „kolano w kolano” sąsiedniego jeźdźca. Zarówno musiał znać i posługiwać się tą sztuką czlowiek-jezdziec, a koń też musiał opanować sztukę bliskiej odległości z sąsiednim koniem i to w pełnym galopie.