„Jak Jaskinię na Kamieniu od nowa odkrywałem” cz.3

Podejście trzecie

 

Idąc za ciosem, 21 lutego 2013 roku kolejny raz odwiedzamy z Juniorem jaskinię.

Tym razem bez wykrywacza metali, bo zamierzamy skupić się na poznawaniu układu korytarzy. Dziś też „nurkowanie” w tych zamulonych korytarzach biorę na siebie, Junior nie mając odpowiedniego stroju, ma za zadanie asekurować moje działania.

Przebieram się przed jaskinią, po czym razem wchodzimy w pierwszy otwór wejściowy, do którego jeszcze nigdy wcześniej nie wchodziliśmy. Wejście jest niskie, trzeba je przejść na czworakach, za nim widzimy przestronną ale niską salę.

Ze stropu wystają w dół wielkie bryły skalne, czasami sięgające do dna, trzeba uważać na głowę. Widać też kilka lodowych stalaktytów.

Rozglądamy się dookoła. Z sali odchodzi kilka korytarzy.

Patrząc od lewej strony, widzimy rozwidlenie – dwa ślepo zakończone,zamulone,niskie korytarze. Przemieszczając się w prawo widzimy dwa kolejne – w czwarty z kolei wczołguję się po zalegających dno kanciastych kamieniach na jakieś dwa metry wgłąb, ale z powodu ciasnoty wracam czołgając się tym razem do tyłu, bo na odwrócenie nie ma miejsca.

Na prawo od tego korytarza widać jeszcze jeden, wlot do niego znajduje się tuż obok drugiego, podwójnego wejścia do jaskini – bardzo wąskiego ale łatwego do zidentyfikowania bo widać przez nie światło z zewnątrz.

Tutaj postanawiam wejść, przeczuwając że dalej może być ciekawie. Przepełzam przez głaz leżący w poprzek korytarza i czołgam się do przodu. Po drodze zauważam że po lewej stronie odchodzi ukośnie w bok jeden a nieco dalej drugi korytarz. Po kilku metrach czołgania głównym korytarzem widzę w świetle czołówki że przestrzeń się powiększa, wypełzam z korytarza obok wąskiego korytarzyka trzeciego wejścia do jaskini i ku swojemu zdumieniu widzę ze jestem w dużej sali. Jej dno zasypane jest ogromnymi głazami. Mogę swobodnie stanąć i rozejrzeć się. Sala jest naprawdę duża,ma wymiary jakieś 5 na 6 metrów i wysokość ponad 2 metry. Nie spodziewałem się jej tutaj, bo nie jest zaznaczona na znanych planach jaskini.

Głazy mniejsze i większe, choatycznie rozrzucone, w liczbie kilkudziesięciu sztuk zalegają całe dno. Na jednym z nich znajduję notes i długopis zapakowane w koszulkę foliową, a w nim kilka wpisów osób które były w tym miejscu wcześniej. Dopisuję się również i odkładam wszystko na miejsce.

Strop mam dobry metr nad głową. W świetle z czołówki widzę znów kilka korytarzy prowadzących w różne strony. Pierwszy z lewej, zakończony ślepo, jest najdłuższy, kolejne dwa na prawo od niego są ciasne i nie wiem dokąd prowadzą. Jeszcze bardziej na prawo widzę kolejne dwa i ciasną szczelinę ponad nimi idącą do góry.

Powietrze w sali jest bardzo wilgotne a jego przepływ prawie niewyczuwalny, muszę uważać przy oddychaniu, bo gdy robię zdjęcia, mój oddech zawisa jak obłok przed obiektywem zasłaniając widok, co można zobaczyć na niektórych zdjęciach.

Wpełzam w ostatni z korytarzy, bo wydaje mi się najdostępniejszy. Jest niski, oczywiście błotnisty ale bez kamieni i lekko skręca w lewo. Doczołguję się prawie do końca, z prawej strony widząc niską ale szeroką, ciemną przestrzeń z prześwitującym na jej końcu światłem dziennym.Domyślam się że to okolice czwartego otworu wejściowego,tego którym wchodziliśmy poprzednim razem.

Uznaję że na dziś dość już penetracji tej części jaskini i wycofuję się do sali za pierwszym wejściem gdzie czeka zmarznięty od przeciągów Junior.

Wychodzimy i przechodzimy do wejścia czwartego. Junior znów zostaje w korytarzu wejściowym, a ja po przeciśnięciu się przez jego ciasny, środkowy odcinek, zagłębiam się w poznaną podczas poprzedniego pobytu boczną odnogę po prawej stronie, starając się wpełznąć jak najdalej i robiąc zdjęcia tego co widzę.

Po kilku metrach, ze względu na ciasnotę rezygnuję i cofam się do korytarza wejściowego. Stąd dochodzę do poznanej w czasie poprzedniego pobytu w jaskini sali z oknem i wślizguję się przez otwór w skale do środka.

Siadam na ukośnie leżącym na dnie płaskim głazie którego część jest z lewej strony odłupana i rozglądam się.

Salka ma około 2 metry, na półtora metra,na półtora metra wielkości.Widzę trzy ciasne korytarzyki odchodzące z niej w różne strony.

Na razie postanawiam w nie nie wchodzić, robię tylko zdjęcia. W głębi korytarzyka który znajduje się w prawym, górnym rogu salki widzę w świetle z czołówki kamień przypominający wyglądem kowadło. Ten korytarzyk, jeśli wierzyć planowi, powinien doprowadzić do najpóźniej odkrytej części jaskini.

Ale to zostawiam na później i wracam do zziębniętego Juniora.

Cały pobyt w jaskini trwał znów dwie godziny, jesteśmy wyziębieni ale zadowoleni z poznania kolejnych części jaskini, szczególnie ze znalezienia sali z głazami, której istnienia się nie spodziewałem, mamy też kolejne zdjęcia wnętrza które poniżej prezentuję.

 

Ciąg dalszy nastąpi…

 

 

Jurand

Podziel się tym artykułem!