Jak tasiemiec, czyli długa droga do kolekcjonerstwa, rekonstrukcja historyczna i Action Figures kustosza Jurgena

Gotowi na kolejną dawkę wciągających historii o pasji i kolekcjonerstwie? :) Tym razem szerszemu gronu przedstawi się kustosz Jurgen – właściciel Muzeum Moje Pasje, w którym znajdują się eksponaty przedstawiające m.in. barwę i broń formacji bojowych III Rzeszy. Ale o szczegółach poniżej! Rozsiądźcie się wygodnie i weźcie w dłonie kubek ulubionego napoju – czeka nas długa jazda ;)

MyViMu: Na dobry początek powiedz nam kilka słów o sobie.

Jurgen: Witam wszystkich i dziękuję za zaproszenie do podzielenia się historią mojej kolekcji. Mam na imię Grzegorz. W przyszłym roku, pod koniec maja, stuknie pół wieku jak męczę sobą ten świat. Od kilkudziesięciu lat wmawiam swoim przełożonym, że umiem naprawiać autobusy. Taki jest mój sposób zarabiania na życie i swoje fanaberie. Najpierw robiłem to w Gdańsku, moim rodzinnym mieście, w zajezdni autobusowej na Hallera, a obecnie po angielsku w mieście Worcester na Padmore Street. Wybór zawodu był z wyrachowania, nie z pasji. Należę do osób które nie potrafią z pasji zrobić sposobu na życie, ponieważ pasja wtedy przestaje być pasjonująca. Wiem, bo próbowałem.

Sam o trzonie swojej kolekcji mówisz jako o „rekonstrukcji historycznej w skali 1/6”. Opowiesz nam coś o niej? Skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do kolekcjonowania?

Jestem niespokojną duszą. Miałem wiele pasji do tej pory i jeszcze niejedną pewnie będę miał. Rośliny tropikalne (było minęło), akwarystyka (w tej chwili szczątkowo), fotografia (bardzo amatorsko), a nawet, czynnie, muzyka (perkusja, wiele lat temu). Ale oprócz tego było i kolekcjonerstwo. Nasiąkałem tym, bo moja rodzina kolekcjonowała znaczki pocztowe… Pierwsze kolekcje to breloczki i proporczyki. Później była naprawdę poważna kolekcja puszek po piwie. Podczas kiedy moi koledzy z podstawówki zbierali wszystkie puszki jak popadnie, ja się wyspecjalizowałem tylko i wyłącznie w puszkach po piwie i, nomen omen, tylko niemieckich. Było ich około 70-80 jeżeli dobrze pamiętam i każda inna. Myślę, że to była jedna z niewielu tego typu kolekcji w Trójmieście w tamtym czasie. Pamiętam że najcenniejszym eksponatem była reklamowa puszka jakiegoś Dortmundera. Była w stanie idealnym, zamknięta, z niezerwanym wieczkiem, ale pusta w środku. Poszły za to dwa modele Matchboxa… :)

Sekcja moździerza 8 cm Kurzer Granatenwerfer 42. z Fallschirm-Jäger-Regiment 3 – Monte Cassino, wiosna 1944.

Droga do obecnej pasji była długa – to cały tasiemiec. Najpierw była fascynacja militariami jako takimi, zabawa żołnierzykami, czytanie książek. Później było dojrzalej. Do wojska poszedłem w innym systemie politycznym i gospodarczym, a wyszedłem w innym. Nagle pojawiły się w sprzedaży modele, które oglądałem wcześniej z wypiekami na policzkach tylko w katalogach. Tak więc zaczęła się przygoda z modelarstwem. Wtedy też dość szybko odkryłem, że aby to robić dobrze trzeba posiadać wiedzę. Zaczęło się budowanie biblioteki. Z czasem spędzałem więcej czasu i wydawałem więcej swoich pieniędzy na literaturę, niż na budowę modeli. Od tego był skok do kolekcjonowania militariów z okresu II Wojny Światowej. Tak naprawdę ten etap zaczął się od niemieckiego hełmu wykopanego podczas prac na terenie zajezdni autobusowej. Ci, którzy znają Gdańsk, potrafią skojarzyć miejsce i fakty… Ktoś mi go przyniósł bo wiedział czym się interesuję. Pamiętam to dziwne uczucie, kiedy wziąłem go do ręki. Był w stanie który jednoznacznie mówił jaki los spotkał jego właściciela… Wtedy do mnie dotarło, że ten kawałek zardzewiałego metalu komuś kiedyś służył, ktoś go używał i gdy zginął być może był głodny, zziębnięty, może akurat czytał list od ukochanej… Tak więc zaczęło się zbieranie tego typu rzeczy, ale jakoś wewnętrznie już wtedy czułem, że to kiedyś do czegoś będzie mi służyć.

Pamiętam, że w latach 80-tych był w Telewizji Polskiej cykl poświęcony filmom dokumentalnym z całego świata. Nazywało się to „Kino OKO”. Wtedy pierwszy raz obejrzałem reportaż o zapaleńcach na zachodzie, którzy w rocznicę D-Day przebierają się w historyczne mundury i w zabytkowych pojazdach paradują po Normandii. Pamiętam też, że nie mogłem tamtego wieczoru zasnąć… Przyszedł czas, zagrała mi trąbka, poznałem ludzi, zacząłem swoją „zabawę” w rekonstrukcję historyczną. A później, cóż… przyszło wyjechać do UK i mimo że przyjeżdżam czasami do Polski żeby wziąć udział w jakimś rekonstrukcyjnym przedsięwzięciu, to nie kryję, że jest mi tego wiecznie mało. Figury w skali 1/6 widywałem w necie jeszcze w czasach, gdy mieszkałem w Polsce. I wtedy wydawało mi się to jakimś nieosiągalnym wybrykiem. Później, pamiętam, że pierwsze jakie widziałem na żywo były w sklepie modelarskim w New Castle i już wtedy postanowiłem, że kiedyś będę kilka takich miał. Z tego postanowienia oraz z braku satysfakcjonującej mnie ilości żywej rekonstrukcji historycznej zrodziła się ta pasja. Dlaczego nazywam to rekonstrukcją historyczną w skali 1/6? Bo założenia są dokładnie te same. Chodzi o jak najbardziej wierne odwzorowanie historycznych mundurów i oporządzenia, a w przypadku tworzenia realnych postaci ze zdjęć archiwalnych lub sylwetek mocno na nich opartych w zasadzie nie można wręcz nie nazwać tego rekonstrukcją historyczną. A że skala… Cóż, mierzmy siły na zamiary :)

2cm Flak38 z II batalionu Flak Regiment 5.- Włochy, lato 1945.

Twoja kolekcja, ze względu na swoją specyfikę, pewnie nie jest łatwa w przechowywaniu, a dobre jej wyeksponowanie zajmuje pewnie sporo miejsca, prawda? Popraw mnie jeśli się mylę :)

Dwa regały… W tej chwili to dwa stojące w kącie regały, a każdy z pięcioma półkami. Znaczy, półek jest o jedną więcej w każdym, ale tam sobie stoją modele diecast samolotów – taka mała kolekcja żeby nie być monotematycznym… Te samoloty to pozostałość po większej całości, na którą składały się w/w oraz „gotowce” firmy Dragon Models Ltd. w skali 1/72. Były to wozy bojowe. Poza sprzętem (oczywiście) niemieckim, było chyba z 8 różnych wersji amerykańskich Shermanów, z czego trzy w malowaniu Polskich Jednostek na zachodzie. Niestety, czołgi musiały ustąpić miejsca figurom i znalazły nowego właściciela za pośrednictwem eBay.

Wspominałeś kiedyś o pomyśle wydzierżawienia swojego zbioru jakiemuś muzeum, aby mieć więcej przestrzeni na nowe figury. Udało Ci się już znaleźć instytucję, która byłaby chętna przyjąć Twoją kolekcję?

Och, to bardzo dla mnie drażliwy temat. Ja wyrosłem już z obrażania się jak kapryśna panienka, ale pewne sytuacje w związku z moim planem trochę mnie rozgoryczyły. O ile wyszedłem z podobną propozycją do muzeów na terenie UK (chciałem mieć kolekcję blisko), to otrzymywałem mniej lub bardziej uprzejme odmowy. Ale otrzymywałem. Myślę, że sam fakt, że ktoś pisze do kogoś i poświęca na to swój czas i energię do czegoś zobowiązuje. Tak przynajmniej mnie wychowano. Wysłałem moją ofertę do czterech muzeów w Polsce i… Nikt nie raczył mi nawet napisać „mamy Cię w… głębokim poważaniu”. Mógłbym teraz wspomnieć coś o kulturze itd., ale w sumie, instytucje te wystawiły sobie u mnie już etykietkę i na tym zakończmy ten temat.

Podoficerowie z Propagandakompanie.

Zatem mała zmiana tematu: spotkałeś się kiedyś z zarzutem propagowania przy pomocy swoich zbiorów ideologii totalitarnej?

Nie, nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. Natomiast nieraz spotkałem się z pytaniem „dlaczego Niemcy?”. Odpowiedź jest złożona, ale i zarazem dość prosta. W dzieciństwie byłem zafascynowany tematem Wojny na Pacyfiku i Korpusem Piechoty Morskiej USA. Temat wojny na morzu był bardzo mocno opisywany w literaturze historycznej i wydaje się, że to był jakiś jedyny, nieupolityczniony temat wojenny dostępny w tamtych czasach w wersji książkowej. Dzięki takim autorom jak Perepeczko, Pertek, Flisowski, można było czytać o wielu ciekawych aspektach wojny na morzu i to wręcz wydawałoby się bez żadnej cenzury i politycznych wtrętów ówczesnej propagandy. I w pewnym momencie zwyczajnie… przejadło mi się. Nagle odkryłem (poniekąd z przekory, której zawsze we mnie było dużo), że armia która stała po „ciemnej stronie mocy” moralnie była zła, ale robienie z niej na siłę debili – jak to było w modzie propagandy zeszłego systemu, jest zwyczajnie niezgodne z faktami. Im bardziej drążyłem temat, tym mniej wiedziałem, bo właśnie tak wygląda tematyka barwy i broni w armii III Rzeszy. Są zasady, są wyjątki od tych zasad, ale nagle się okazuje że są wyjątki od wyjątków, hybrydy i radosna twórczość polowych krawców. Mnogość formacji umundurowanych w III Rzeszy nie pomaga w rozgryzieniu tematu do samego dna i do szpiku kości. W tym totalitarnym państwie mundury nosili niemal wszyscy: zaczynając od dziwolągów w armii, takich jak Propagandakompanie, a kończąc na dziwolągach w formacjach paramilitarnych, takich jak jednostki straży pożarnej o uprawnieniach policji. To powoduje, że można spędzić całe życie na poznawaniu faktów i tak się wszystkiego nie ogarnie. Taka niezgłębiona wiedza po prostu wciąga. Natomiast co do szczerości moich intencji, najlepszym przykładem niech będzie fakt, że kilkukrotnie spławiłem młodych Niemców utyskujących mi w necie, że u nich nie można niemieckiej rekonstrukcji, że symbole zabronione itd. Użalali się bo myśleli, że skoro takie rzeczy robię to będę ich głaskał po głowie. Bardzo szybko pokazałem im w kilku słowach gdzie ich miejsce, pisząc że to są prawne konsekwencje piekła, które ich kraj rozpętał na świecie.

Żandarm (sierżant) 81. Infanterie Division – Leningrad/ Wochow, lato 1943 (pierwsza figura w kolekcji).

Pamiętasz, który przedmiot zapoczątkował Twoją kolekcję? A może z którymś z nich związana jest jakaś szczególnie ciekawa lub zabawna historia?

Bardzo dobrze pamiętam… To żandarm wojsk lądowych Wehrmachtu. Ta figura była kupiona na próbę jako zestaw fabryczny, ale od sprzedającego dostałem kilka fantów ekstra. Pamiętam jak zakładałem na pas oporządzenie, podpinałem szelki bojowe i stawały mi przed oczami te wszystkie detale, które tak wiele razy zapinałem, podpinałem na sobie w realu. Wtedy po raz pierwszy skojarzyłem to z rekonstrukcja. Ta figura teraz wygląda zupełnie inaczej, jest świetnym przykładem na personalizację, choć nie była pierwsza figurą, którą poddałem tak zwanemu kitbashingowi. Ma zmienioną część oporządzenia, broń a nawet głowę. Myślę że z czasem jeszcze to i owo w niej poprawię. Zabawne sytuacje? Chyba nie… Ale parę razy trafiło się, że ludzie od których odkupiłem używane figury na przeróbki uprzedzali, że to nie jest ani zabawka, ani nie dla amatorów. Nawet kupując zestaw fabryczny, wiele elementów trzeba założyć samemu. Nie ma na to żadnej instrukcji. Jeżeli się nie wie jak były wpinane oryginalnie naramienniki, jaka była gradacja odznaczeń w przypinaniu do munduru i jak się troczyło elementy oporządzenia, to albo się tego nie zrobi dobrze, albo nie zrobi się tego w ogóle. Tę wiedzę zwyczajnie trzeba zdobyć samemu i ją posiadać.

Czy kolekcjonujesz coś poza tym, co możemy zobaczyć w MyViMu?

Na portalu są prezentowane zdjęcia archiwalne z kolekcji analogowej, która bardzo powoli się powiększa, oraz, już bardziej na luzie, moje zdjęcia z czasu służby wojskowej. Te ostatnie, prezentuję raczej nie jako kolekcje w moim mniemaniu ale raczej jako ciekawostkę dla osób, które interesują się Polską Armią z czasów PRL. Byłoby w moim domu jeszcze to i owo do zaprezentowania, ale chyba nie wszystko chcę pokazać. Trzeba w życiu mieć coś tylko dla siebie.

Wyprawa do wioski po piwo. Bywało i tak ;)

Skupmy się teraz na kwestiach technicznych. W jaki sposób gromadzisz swoje eksponaty? Czy kolekcja nadal się rozrasta? Jak wygląda „pielęgnacja” takiego zbioru?

Wracając do sposobu przechowywania, regały odkryte więc średnio raz na kwartał przy pomocy gęstego, miękkiego pędzla kosmetycznego figury są odkurzane i proces ten ostatnio trwał dwa popołudnia. W końcu za każdym odkurzaniem jest ich więcej… :) Mimo takiego podejścia (ten pędzel) czasami przy odkurzaniu coś odpadnie. Niestety. Trzeba wtedy sięgnąć po specjalną walizkę-organizer, w którym trzymam wszystkie narzędzia pomocne przy składaniu i tworzeniu nowych sylwetek, i przeprosić się z klejem. Poza tym czasami próbuję poustawiać je w trochę inny sposób, aby wygospodarować jeszcze więcej miejsca. Figury są poustawiane zgodnie z formacjami. Jest jeszcze miejsce na kilka, jedna jest w przygotowaniu, ale jej ostateczna realizacja odkłada się w czasie bo… wiadomo, wszystko kosztuje, a w czerwcu jadę „na wojnę” :)

Kolekcja w zasadzie w tej chwili rozrasta się już planowo. Wiem w jakiej części mam wolne miejsce i to determinuje formację, a czasami i typ munduru jaki będzie na nowej sylwetce. Wcześniej, kiedy miejsca było dużo w zasadzie powstawało to, na co miałem ochotę. Inspiracja, głównie ze zdjęć archiwalnych, czasem filmów, czasem rycin z książek tematycznych. Pierwsze figury były w zasadzie sylwetkami żołnierzy odtwarzanych w moje grupie rekonstrukcji historycznej. Na początku były głównie „pudełkowce”, niektóre zestawy były to tak zwane gear+ co oznaczało, że jest w nim więcej niż potrzeba dla odtworzenia jednej sylwetki i od nich zaczęła się moja przygoda z przeróbkami. Później odkryłem gigantyczny rynek wokół tej pasji, która na zachodzie, a w szczególności w USA, ma bardzo wielu fanów. Od dwóch lat w zasadzie kupuję już tylko figury z drugiej ręki w celu dokonania dowolnych przeróbek. W takiej sytuacji prawie zawsze chodzi o „golasa” czyli samą lalkę, która zawsze w moim przypadku kupowana jest na końcu po zebraniu wszystkich innych detali. Wiedząc co chcę zrobić jako następne, kupuję figurę dekomplet lub używaną, w takiej konfiguracji, która przyniesie mi jak najwięcej detali dla przyszłej sylwetki. Oczywiście kupuje się też mniej popularne, lub zwyczajnie lepiej wykonane detale osobno. Tutaj najlepszym przykładem są czapki, które są czasami tak dokładnie wykonane jak oryginały, ale i koszt takiego cuda czasem jest równy niemal całej figurze. No i na koniec, produkcja własna. To, co mogę i potrafię, robię sam. Mam swoje sekrety z tym związane i chętnie się nimi podzielę, gdy zostanę o to poproszony. Nie jestem zwolennikiem dawania wszystkiego na tacy, ale jeżeli ktoś prosi o pomoc to zawsze pomogę i służę wszystkim co wiem i co mam.

Fallschirmjager z Ausbildungs und Ersatz Abt. H.G.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z MyViMu? Co skłoniło Cię do założenia wirtualnego muzeum? Może masz pomysł na zmiany, które możemy wprowadzić w MyViMu?

Przygoda z MyViMu wynikła z niezadowolenia, a może raczej z wyalienowania… :) Na forum modelarskim, na którym poznałem kilka naprawdę fajnych osób, które obecnie mogę zaliczyć do grona fajnych kumpli i z którymi mam stały kontakt, spotkałem się z reakcjami które można nazwać delikatnie „niechęcią”. Ja mam to do siebie że jak mi się coś nie podoba, bo nie jest w moim guście, to nie komentuję, ponieważ gusta jako takie nie podlegają dyskusji. Nie chciałem przebywać w gronie ludzi, którzy tego nie rozumieją. Mówiąc szczerze, próbowałem się wkręcić w towarzystwo fanów Action Figures na zachodnich forach tematycznych, niestety ku mojemu zdziwieniu okazało się, że panuje tam polskie piekiełko (nasze forum niczym nie ustępuje innym forom, a nawet je przewyższa) a poza tym, „w sosie własnym”, męczące było zachwycanie się wszystkim, nawet jeżeli to nie miało sensu. Na forum generalnie oczekuje się wymiany doświadczeń i konstruktywnej krytyki. Na polskich forach krytyka jest, ale w większości niekonstruktywna, na zachodnich nie ma żadnej. Kiedyś wyskoczył mi proponowany artykuł MyViMu na Facebook’u, właśnie o kolekcjonowaniu figur 1/6 i tak tutaj trafiłem. Trafiłem tutaj i czuje się tu dobrze, bo okazuje się, że nikt nie jest bardziej wyrozumiały dla zakręceń innych ludzi, jak ludzie którzy sami są zakręceni. W miejscu, gdzie jest tyle pomysłów na pasje i na kolekcje, nie widać specjalnie większych spięć i zatargów, które są na porządku dziennym w innych społecznościach wirtualnych. Być może dlatego, że przy tak dużej rozbieżności tematycznej nie odczuwa się „zagrożenia” dla swojej unikalności i wyjątkowości. :) Ale to już temat dla socjologa… Co do zmian w MyViMu, nic mi teraz do głowy nie przychodzi – natomiast, Pani Paulina, którą podziwiam za wytrzymałość i stalowe nerwy wobec naszych narzekań i marudzeń, wie najlepiej, że jeżeli coś mi chodzi po głowie to długo tego dla siebie nie zatrzymuję. Niewątpliwie, gdy mi się będzie nudzić albo sobie z czymś nie poradzę, zgłoszę to natychmiast. :)

16 Feld Division (L) – Normandia, lipiec 1944 r.

To się nazywa podejście na medal! ;) Czekamy na wszelkie uwagi! Powiedz jeszcze, czy katalogujesz swoje zbiory poza naszym serwisem? Jeśli tak, to w jaki sposób?

Tak, chociaż nazwałbym to raczej prezentacją niż katalogowaniem. Moją kolekcję można zobaczyć jeszcze na nowym blogu oraz w postaci pojedynczych zdjęć w albumie na moim osobistym profilu na Facebook’u. Na razie nawet w MyViMu nie ogarniam wszystkiego jeszcze do końca – w tym kart katalogowych, które można u Was wygenerować. Czasem potrzebuję trochę czasu żeby załapać pewne rzeczy, docenić ich wartość. Myślę że na wszystko przyjdzie pora. Poza tym, jak wykazałem wcześniej, jestem człowiekiem który ciągnie dziesięć strok za jeden ogon i ma dziesięć piątków w jednym tygodniu, co sprawia że czas to dla mnie rzecz w deficycie. Ale kiedyś siądę, spróbuję, zobaczę… Obiecuję.

Masz jakieś wskazówki dla początkujących zbieraczy?

Generalnie nie pozwolić sobie wmówić przez otoczenie, że nasze marzenia i pasje są marnotrawieniem czasu, pieniędzy i energii. Oczywiście potrzebny jest zdrowy balans pomiędzy pasją i obowiązkami każdego człowieka, takimi jak praca, szkoła, rodzina, własne zdrowie, ale… Balans, to znaczy, że na pasje też musi być i czas, i energia i środki. A dodatkowo wiedza. Wiedza jest tą niezbędną podstawą, opoką, fundamentem, piwnicą i czym tam jeszcze, na której buduje się to z czego później możemy być dumni, czym możemy się chwalić i z czego możemy czerpać przyjemność i samorealizację.

I tym pytaniem niestety kończymy naszą długą rozmowę. Dziękuję za Twoją wciągającą opowieść i mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja do jej kontynuacji :) Jednocześnie zachęcam wszystkich czytelników do odwiedzin i wnikliwego zapoznania się z muzeum Jurgena. Jedno jest pewne: nie pożałujecie!

Już niedługo na blogu pojawi się kolejny wywiad z kustoszem MyViMu. Nie możecie go przegapić! ;)

Paulina z MyViMu

____________________________________________________________________________________________________________

P.S. Uważasz, że Twoje muzeum jest na tyle interesujące, wyjątkowe lub oryginalne, aby opowiedzieć jego historię? A może jakaś kolekcja zainteresowała Cię na tyle, że chcesz dowiedzieć się o niej i jej właścicielu czegoś więcej? Śmiało ślij swoje propozycje na adres [email protected] – zobaczymy co da się z tym zrobić :)

Podziel się tym artykułem!

Dodaj komentarz

Uwaga! Komentarze nie są publikowane automatycznie! Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu przez moderatora