Różne światy – o zarobkach i cenach w II Rzeczypospolitej

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku Polska musiała się zmierzyć z niełatwym zadaniem odbudowy struktur państwa, aby móc funkcjonować na jednolitych zasadach. Ponad stuletni okres zaborów pozostawił kraj w kompletnej dezorganizacji. W granicach odrodzonej Rzeczpospolitej różniło się niemal wszystko, począwszy od waluty, prawodawstwa, systemu miar i wag po infrastrukturę. Ponadto tereny ziem polskich były wyniszczone działaniami I wojny światowej i stały u progu kolejnych zmagań wojennych.

1.

Niepewna sytuacja walutowa

W takiej sytuacji trudno było zapanować nad budżetem państwa. Z ruiny, w jakiej znalazł się kraj, nie dało się uzyskać odpowiednich podatków. Kolejni ministrowie skarbu bezmyślnie dodrukowywali pieniądze nie zważając na konsekwencje, które w niedalekiej przyszłości dotkliwie doświadczyły całe społeczeństwo. Pierwszemu okresowi autonomii Drugiej Rzeczpospolitej towarzyszyła pogłębiająca się inflacja, która osiągnęła swoje apogeum w 1923 roku, za kadencji rządu Wincentego Witosa. W tym czasie obowiązującą walutą była marka polska. W krytycznym momencie tego okresu 1 dolar amerykański przyjmował wartość nawet 6 375 000 marek. W porównaniu do roku 1918, kiedy ten sam dolar kosztował 9 marek, można sobie wyobrazić tragiczną sytuację w której znalazła się polska gospodarka. Polski pieniądz stał się bezwartościowy. Sytuacja poprawiła się dopiero, kiedy Władysław Grabski objął zwierzchnictwo nad rządem i skarbem państwa. W styczniu 1924 roku wprowadził do obiegu nową jednostkę monetarną – „złoty polski”. Kurs nowej waluty ustabilizował się jeszcze w tym samym roku, ale na całkowite opanowanie wywołanego hiperinflacją chaosu trzeba było czekać dwa kolejne lata. Następny tak krytyczny moment w historii międzywojennej polskiej gospodarki nastąpił wraz z krachem na nowojorskiej giełdzie w 1929 roku. Druga Rzeczpospolita zmagała się ze skutkami Wielkiego Kryzysu aż do 1935 roku, po którym nastąpił kolejny etap rozwoju gospodarki. Ten znacznie korzystniejszy okres rozwoju koniunktury trwał do wybuchu II wojny światowej.

Sklep mięsny w Radomiu

Tak ogromne wahania walutowe w okresie dwudziestolecia międzywojennego oraz brak dokładnych danych dla poziomu inflacji w Drugiej Rzeczpospolitej pozwalają jedynie hipotetycznie ocenić wartość ówczesnego pieniądza. Dzisiejszy przelicznik nominalny przedwojennej złotówki można uzależnić od odpowiedniej fazy ekonomicznej, w której akurat znajdowała się polska gospodarka. W ten sposób zakłada się, że 1 złoty polski w latach 1924-1925 dziś przyjąłby wartość 8 złotych, z kolei złotówka z roku 1926 współcześnie byłaby przeliczana na 6 złotych. W latach 1927-1929 1 złoty wynosiłby 5,5 dzisiejszych złotych. Okres największej stabilizacji złotówki można wyznaczyć na lata 1933-1939, kiedy to nominał utrzymywał się na stałym poziomie i dziś odpowiadałby 10 złotym. O wiele trudniej jest wyznaczyć wartość marki polskiej. O ile jeszcze w 1919 roku 1 marka równa była 1 dzisiejszej złotówce, to już na przełomie 1923 i 1924 roku jej przelicznik nie odpowiadał nawet 1 dzisiejszemu groszowi.

2.

Dysproporcje w standardzie życia

Społeczeństwo Drugiej Rzeczpospolitej najogólniej można podzielić na trzy kategorie „standardu życiowego”. Pierwszą z nich tworzyła grupa burżuazyjno-urzędnicza, drugą rzemieślniczo-robotnicza, natomiast jako ostatnią zakwalifikowano grupę wiejską. Do pierwszego kryterium zaliczali się przedsiębiorcy utrzymujący się z zysków, pracownicy umysłowi oraz przedstawiciele wolnych zawodów. W drugiej grupie znaleźli się rzemieślnicy, drobni kupcy i robotnicy pracujący poza rolnictwem, natomiast trzecie kryterium reprezentowali włościanie oraz robotnicy rolni. Dysproporcje majątkowo-dochodowe między tymi trzema grupami są olbrzymie. Klasa burżuazyjna reprezentowana przez nikłe kilka procent całego społeczeństwa mogła pozwolić sobie na wystawne, opływające w luksusy życie. Z kolei na przeciwnym biegunie znajdowali się robotnicy rolni, których dochód był tak niski, że z ledwością wiązali oni koniec z końcem.

Goście na ślubie hrabiego Benedykta Tyszkiewicza z księżniczką Eleonorą Radziwiłł, 1938

Przyjmuje się, że w 1929 roku próg zamożności rozpoczynał się od 325 złotych miesięcznie na jedną osobę. Ta kwota często przewyższała miesięczny dochód przeciętnej robotniczej rodziny. Kto miał przywilej należeć do grupy najbogatszych obywateli? Przede wszystkim byli to właściciele dużych przedsiębiorstw finansowych i przemysłowych, menadżerowie największych firm, najzamożniejsi właściciele średnich, ale dobrze prosperujących zakładów pracy, ale również ziemianie, których majątek wynosił więcej niż 50 hektarów. Roczny dochód polskich oligarchów potrafił przekroczyć kwotę nawet 120 tysięcy złotych. Wśród najbogatszych znalazł się między innymi prezes spółki „Lewiatan” Andrzej Wierzbicki, który inkasował rocznie 360 tysięcy złotych lub dyrektor Banku Handlowego S.A. w Warszawie, który za pełnioną funkcję potrafił zarobić w rok 216 tysięcy złotych.

W Roczniku Statystycznym zostały przedstawione dane dla poszczególnych grup zawodowych, które w pewien sposób pozwolą zobrazować stan finansowy ówczesnego społeczeństwa. Najbardziej wymierny wskaźnik pod względem różnorodności dochodowo-zawodowej ujęty został dla 1935 roku i właśnie na jego podstawie spróbuję ukazać różnice w zarobkach dla trzech powyższych kategorii.

Pomijając obrotnych przedsiębiorców i większych posiadaczy ziemskich, dobrze wiodło się także elicie rządzącej, ale i pracownikom zatrudnionym w sektorze publicznym. Administracja cywilna, wojskowi, pracownicy umysłowi, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości oraz przedsiębiorcy państwowi otrzymywali wynagrodzenie wedle grupy uposażenia, które stanowiło podstawę ich pensji. W pierwszych grupach uposażenia zarobki przekraczały sumę 1000 złotych. Tak wysokie stawki otrzymywali między innymi marszałek (3000 zł), ministrowie (2000 zł), sędziowie Sądu Najwyższego (1100 zł), profesorowie zwyczajni (1000 zł), czy generałowie dywizji (1500 zł). W przypadku służby publicznej oprócz stałej kwoty przysługiwały także dodatki służbowe i funkcyjne. Ich wysokość, podobnie jak przy stałej pensji, zależała od grupy uposażenia, ale i od miejsca zatrudnienia, a także statusu rodzinnego. Dodatki wahały się od 5 do 3000 złotych.

Kelnerzy na przyjęciu z okazji 25 jubileuszu Ilustrowanego Kuriera Codziennego w Krakowie, 1935

Służba w wojsku lub w policji również pozwalała na szersze perspektywy zarobkowe, zwłaszcza na wyższych szczeblach. Pułkownik, który miał na utrzymaniu rodzinę otrzymywał miesięcznie 713 złotych, major – 490 złotych, natomiast porucznik dostawał za swoją służbę 324 złote. W gorszym położeniu znajdowali się kaprale, których miesięczne wynagrodzenie wynosiło jedynie 167 złotych. W policji inspektor zarabiał 700 złotych, komisarz 335 złotych, ale posterunkowy już tylko 150 złotych.

W przypadku administracji publicznej i szkolnictwa przeciętne zarobki wynosiły około 210 złotych. Nauczyciele pracujący w szkołach średnich otrzymywali pensje o kilkadziesiąt złotych wyższe niż ci uczący w podstawówkach. Kwota wynagrodzenia zależała również od płci. Niestety kobiety zarabiały o połowę mniej, mimo iż podejmowały się tych samych obowiązków, co mężczyźni i najczęściej wyrabiały w pracy więcej godzin niż ich koledzy. Ta dysproporcja charakterystyczna była nie tylko wśród pracowników naukowych, ale rozszerzała się na wszystkie inne dziedziny zawodowe, w których tą samą pracę mogli wykonywać jednocześnie mężczyźni i kobiety. W nieco gorszej sytuacji finansowej znajdowali się zwykli pracownicy poczty oraz kolei, czyli listonosze i maszyniści. Średnia kwota ich zarobków oscylowała między 145 a 200 złotymi. Niemniej pracownicy znajdujący się w tej kategorii „standardu życiowego” nie musieli obawiać się o niepewną przyszłość, gdyż nawet w czasach największego kryzysu ich pensje zasilane były dodatkami, które z pewnością podbudowywały domowy budżet.

Robotnice i robotnicy podczas strajku w Widzewie, 1927

Na tle pozostałych grup zawodowych, najpełniejsze dane odnoszą się do robotników przemysłowych i właśnie na ich podstawie najłatwiej jest przeanalizować zmiany w dochodach, jakie zachodziły w lepiej i gorzej prosperujących okresach dwudziestolecia międzywojennego. Zarobki robotnicze zestawiano zazwyczaj w ujęciu tygodniowym lub dniówkowym, dlatego ich pensje były zależne od przepracowanych miesięcznie godzin. W 1929 roku średni roczny dochód robotnika wynosił 2059 złotych, czyli około 172 złotych miesięcznie. Najwyższe były zarobki górników, którzy otrzymywali co miesiąc około 233 złotych, podobnie wysokie pensje pobierał robotnik huty żelaza. Gorzej wiodło się w przemyśle przetwórczym, gdzie średnia miesięczna stawka wynosiła około 157 złotych.

Wraz z nadejściem Wielkiego Kryzysu nastały bardzo ciężkie czasy dla przemysłu. W 1935 roku górnik zarabiał około 193 złotych miesięcznie, a robotnik pracujący w przemyśle przetwórczym zaledwie 108 złotych. Najmniej ucierpieli hutnicy, gdyż w tym samym roku ich comiesięczna pensja wynosiła około 227 złotych. W 1938 roku płace znacznie wzrosły i w pewien sposób się unormowały. W o wiele bardziej niekorzystnej sytuacji znajdowały się osoby, które parały się rzemiosłem lub chałupnictwem. Ich miesięczne wynagrodzenie często nie przekraczało wartości 100 złotych. Ta liczna robotniczo-rzemieślnicza grupa zawodowa tak naprawdę żyła w permanentnej niepewności, zwłaszcza w latach, kiedy koniunktura ekonomiczna chyliła się ku dołowi.

W znacznie gorszej finansowej sytuacji znajdowali się chłopi. Ich miesięczne zarobki były w większości przypadków tak niskie, że egzystowali w skrajnym ubóstwie. Podobnie jak robotnicy przemysłowi, tak i robotnicy rolni otrzymywali swoje uposażenie w dniówkach. Ich wielkość zależała od sezonu, regionu, w którym się znajdowali oraz charakteru prac. Więcej szczęścia mieli chłopi, którzy posiadali w swoim inwentarzu parę koni, gdyż ich dzienny zarobek pod koniec lat dwudziestych mógł wynosić 16,9 złotego, czyli miesięczną kwotę sięgającą w przybliżeniu 400 złotych. W 1933 roku, czyli w okresie kiedy Druga Rzeczpospolita dopiero zaczynała stawiać czoła skutkom kryzysu, ta suma zmalała niemal o połowę. W tym samym roku robotnik rolny bez żadnego sprzętu otrzymywał marne 1,7 złotego dniówki, która w przeliczeniu miesięcznym nie przekraczało nawet kwoty 50 złotych. W takiej sytuacji na roli musiała pracować cała rodzina. Niestety dzienna pensja kobiety i dziecka była jeszcze niższa. Zakładając, że czteroosobowa rodzina wyruszała w pole sześć razy w tygodniu, można obliczyć ich wspólną miesięczną pensję na niecałe 125 złotych. W skali roku jest to suma znajdująca się w dalszym ciągu poniżej granicy ubóstwa. Ten przykład jest ujmujący z tego względu, że robotnicy rolni stanowili znaczną część społeczeństwa, która każdego dnia walczyła już nie o godny byt, ale o przetrwanie.

3.

Godne życie i przeżycie

Życie w Drugiej Rzeczpospolitej nie należało do najtańszych, zwłaszcza gdy było się zwykłym robotnikiem. W poniższej tabeli (tab.1.) zostały przedstawione uśrednione dane rozchodów dla rodzin robotniczych względem lat 1928 i 1938. W obu rocznikach zauważalna jest tendencja gospodarowania pieniędzy przede wszystkim w żywność i ubiór. W 1928 roku na samo tylko pożywienie większość rodzin przeznaczało ponad połowę miesięcznego budżetu. Cena produktów spożywczych zależała od regionu Polski, jak przedstawia to tabela nr 2. Najtańsza, ale zarazem nie najzdrowsza, wersja posiłku zawierała chleb, mleko i ziemniaki. Mimo wszystko ciało, aby funkcjonować potrzebuje znacznie bardziej zróżnicowanej diety. Niestety ceny masła i mięs były zdecydowanie za wysokie, aby móc codziennie włączać je do obiadu. Ich obecność na stole była nierzadko formą przywileju. W przypadku urzędnika obiad mięsny pojawiał się częściej w menu niż w domu robotniczym. Najbiedniejsi najrzadziej spożywali wyroby odzwierzęce, prawdopodobnie widzieli je na talerzu odświętnie.

Tramwaj na przystanku w Warszawie, 1920-1929

Niezależnie od roku, zdecydowanie najmniej pieniędzy inwestowano w komunikację. W dwudziestoleciu międzywojennym samochody dla większości społeczeństwa były nieosiągalnym luksusem, a ich ceny zaczynały się od 3800 złotych, jak w przypadku Fiata 500. Dochodziły do tego koszty utrzymania i paliwa, które średnio kosztowało 68 groszy za litr. Zakładając, że przy korzystnej sytuacji finansowej robotnik zarabiałby miesięcznie około 200 złotych, to przy czteroosobowej rodzinie i tak musiałby pracować kilkanaście lat, aby zaoszczędzić i pozwolić sobie na taki wydatek. Pozostawał jeszcze transport publiczny, który również kosztował. Za bilet miesięczny linii tramwajowej można było zapłacić od 15 do 22 złotych. Nic dziwnego, że wybierano siłę swoich własnych nóg jako najsprawniejszy i w dodatku darmowy środek transportu.

Tabela 1. Struktur przeciętnych rozchodów w rodzinach robotniczych według kierunków konsumpcji w latach 1928 i 1938, źródło: Polska 1918-1988. Historia Polski w liczbach, Warszawa 2018.

Godne życie zależne było od posiadania dachu nad głową. Mieszkanie stanowiło trzeci najważniejszy wydatek rodziny robotniczej. Oprócz warstwy burżuazyjnej, w miastach praktycznie nikt nie posiadał lokum na własność. Życie toczyło się w lokalach wynajmowanych w kamienicach, gdzie płaciło się czynsz wraz z sumą za wynajem. Kwoty zależały od standardu, wielkości mieszkania, komfortu i lokalizacji. Średnia robotnicza pensja nie pozwalała na zbytnie wygody. Robotnik mógł wybierać między bardzo ciasną kwaterą, sutereną albo mieszkaniem, które współdzieliłby z inną rodziną. Im wyższy szczebel w drabinie społecznej, a jednocześnie w pensji, tym lepsze warunki mieszkaniowe. Przykładowo nauczyciel mógł już sobie pozwolić na kilkupokojowe mieszkanie.

Bazar Centralny w Sosnowcu, 1933

Nikłą część budżetu przeznaczano na kulturę, oświatę i higienę. Niestety kwoty, jakimi dysponowała rodzina robotnicza, nie pozwalały zbytnio na rozrywki i dalsze etapy edukacji dzieci, która najczęściej była odpłatna. W ramach przyjemności można było się wybrać do kina, gdyż bilet kosztował jedynie 40 groszy. Wakacje, nawet w obrębie kraju, były dla robotnika i jego rodziny nierealną mrzonką. Podróże stanowiły domenę bogaczy, bo tylko ich było stać na wydanie od ręki 300 złotych, czyli równowartość wycieczki do Egiptu. Oczywiście jest to przykład jednego z tańszych miejsc. Ekskluzywne wakacje potrafiły osiągać kwoty w tysiącach złotych, zwłaszcza po wliczeniu w koszt ceny biletów lotniczych, hotelu, wyżywienia i różnych atrakcji.

Tabela 2. Ceny detaliczne (w złotówkach) niektórych towarów konsumpcyjnych w latach 1928 i 1938 w większych miastach; źródło: Mały Rocznik Statystyczny 1939.

Historię, w tym historię dwudziestolecia międzywojennego poznajemy głównie przez pryzmat elit, ale ta perspektywa nie odpowiada realiom życia znacznej części społeczeństwa. Burżuazja stanowiła nikły procent w porównaniu do zwykłych ludzi, którzy borykali się z problemami dnia codziennego. Większość społeczeństwa nie korzystała z udogodnień, jakie oferowała im technologia, czy kultura – pracowano, aby przeżyć.

Natalia Stawarz

Bibliografia:

Landau Zbigniew, Tomaszewski Jerzy, Zarys historii gospodarczej Polski 1918-1939, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1986

Leszczyńska Cecylia, Polska 1918-2018. Historia Polski w liczbach, t.5., Zakład Wydawnictw Statystycznych, Warszawa 2018.

Metamorfozy społeczne. Praca i społeczeństwo Drugiej Rzeczpospolitej, pod red. W. Mędrzecki, C. Leszczyńska, Instytut Historii PAN, Warszawa2014.

Rocznik Statystyczny 1931.

Rocznik Statystyczny 1935.

Rocznik Statystyczny 1936.

Rocznik Statystyczny 1939.

Żarnowski Janusz, Polska 1918-1939. Praca, technika, społeczeństwo, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1999.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z Narodowego Archiwum Cyfrowego

Podziel się tym artykułem!

Dodaj komentarz

Uwaga! Komentarze nie są publikowane automatycznie! Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu przez moderatora