Rzecz o „gdańskim” Sądzie Ostatecznym – część 1

Sąd Ostateczny, arcydzieło przypisywane Hansowi Memlingowi, jest bez wątpienia jednym z najcenniejszych zachodnioeuropejskich dzieł malarskich w zbiorach polskich. Odznacza się on nie tylko wysokimi walorami artystycznymi, ale również posiada niezwykle ciekawą historię, która wciąż skrywa przed nami wiele tajemnic. Zapraszam zatem do odkrycia niektórych z nich podczas lektury pierwszej części tekstu poświęconego temu wspaniałemu obrazowi.

Das_Jüngste_Gericht_(Memling) small

Burzliwe dzieje

Pierwsza informacja odnosząca się do dziejów Sądu Ostatecznego dotyczy 27 kwietnia 1473 r., czyli dnia, w którym gdańscy kaprzy uprowadzili statek z cennym załadunkiem. Jak zapisał na kartach swego dziennika podróżujący z Brugii do Florencji Girolamo di Carlo Strozzi: „25 kwietnia wypłynęliśmy z Rammekens w Zelandii. 27 zostaliśmy zatrzymani przez korsarzy i galera San Matteo została zdobyta; my udaliśmy się dalej do Southampton, gdzie przybyliśmy 29 tego samego miesiąca”. Owa krótka notatka stała się najdawniejszym znanym dokumentem mówiącym o incydencie, który sprawił, że zamówiony przez włoskiego kupca Angelo Taniego obraz, wbrew wszelkim wcześniejszym zamierzeniom, trafił do Gdańska, gdzie jest przechowywany, niemal nieprzerwanie, do dziś.

Wydarzenie, o którym pisał Strozzi miało miejsce podczas trwającej wówczas wojny między związkiem miast hanzeatyckich a Anglią. Pech chciał, że płynąca z Burgundii galera San Matteo transportująca dzieło do Florencji miała w planach przybicie do jednego z angielskich portów. To właśnie 27 kwietnia stanął jej na drodze Peter von Danzig – statek gdański dowodzony przez Paula Benecke, prowadzący akcję kaperską, do której był upoważniony przez władze miasta. Zadaniem kapitana było patrolowanie wód kanału (La Manche) i niedopuszczanie do brzegów Anglii jednostek z jakimkolwiek zaopatrzeniem. Tak też się stało – San Matteo został przez kaprów zaatakowany i złupiony.

tommaso portinari memling
Hans Memling, „Tommaso Portinari”, ok. 1470.

W ten sposób zdobyty tryptyk znalazł się w Gdańsku i zawisł w kościele Mariackim, na filarze przy kaplicy św. Jerzego, gdzie nadal widać mocowania trzymające niegdyś ten wielki ołtarz. Jak można się domyślić występek Paula Benecke i jego załogi nie mógł przejść bez echa. Tommaso Portinari, ówczesny szef brugijskiego oddziału banku Medyceuszy, dzierżawca galery oraz właściciel znacznej części towarów transportowanych na San Matteo, skierował skargę do sądu cesarskiego. Sprawę Portinariego wsparł również książę Burgundii – Karol Śmiały, oraz papież Sykstus IV, jednak nie przyniosło to wymiernych rezultatów. Uparci i dumni gdańszczanie niezbyt mocno poczuwali się do winy. Poza tym obraz od samego początku wzbudzał ich podziw, traktowany był jak skarb i natychmiast stał się jedną z atrakcji miasta oraz jego nieodłączną częścią.

Z czasem dzieło oraz jego burzliwe dzieje obrosły legendą. Sąd Ostateczny cieszył się wielką estymą i na przestrzeni kolejnych wieków był obiektem pożądania kilku władców europejskich. Niektórzy z nich, jak cesarz Rudolf II, ofiarowali tysiące talarów, aby wejść w jego posiadanie. Inni z kolei chcieli zdobyć go wykorzystując obecną sytuację polityczną. Tryptyk udało się wywieźć z Gdańska dopiero w 1807 r. skąd wysłany został do powstającego w Paryżu Muzeum Napoleona. Następnie, zarekwirowany przez armię pruską, w 1815 r. trafił do Berlina, zaś dwa lata później, po wielu staraniach, powrócił do gdańskiego kościoła (tym razem do kaplicy św. Doroty). W 1945 r., tuż przed końcem wojny, obraz wyruszył w kolejną podróż – wpierw ewakuowany przez Niemców znalazł się w górach Rhön w Turyngii, skąd został wywieziony przez Armię Czerwoną do Ermitażu w Leningradzie. Do Gdańska arcydzieło powróciło szczęśliwie w 1958 r. i ostatecznie znalazło się w zbiorach Muzeum Pomorskiego (dziś Muzeum Narodowe).

cdn.

Paulina Moszczyńska

Podziel się tym artykułem!

Dodaj komentarz

Uwaga! Komentarze nie są publikowane automatycznie! Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu przez moderatora