Był prawdziwym wybawieniem w małych miejskich kuchniach ery powojennej i pozwalał wykorzystywać w nich dobrodziejstwa elektryczności zanim nastał czas piekarników elektrycznych.
Prodiż został wynaleziony po wojnie w Czechosłowacji przez Oldřicha Homuta. Od nazwy produkujących go zakładów REMOS nazwany został tam remoską i pod tą nazwą do dziś zresztą znany jest w wielu krajach i językach europejskich. Polska nazwa pochodzi od francuskiego przymiotnika prodige, czyli genialny.
Był po prostu małym, przenośnym piekarnikiem, niewiele większym od porządnego garnka. Podłączało się go przewodem do prądu i piekło się w nim ciasta, mięsa i inne potrawy. Podglądać można było je przez szybkę z hartowanego szkła a przed niechybną eksplozją chroniły wentylki w pokrywie uwalniające tworzącą się parę wodną.
Smakosze pamiętający potrawy z prodiża twierdzą chyba jednogłośnie, że były smaczniejsze niż te z używanych dzisiaj powszechnie piekarników. Ich sekret tkwić miał w niewielkim rozmiarze urządzenia, dzięki któremu potrawy nie wysychały nadto i zachowywały soczystość.
Choć możliwe również, że istotną rolę w tych wspomnieniach odgrywa czynnik emocjonalny – wspomnienie drożdżówek babci, pieczeni mamy, przedświątecznej atmosfery domu, przepędzania dzieciaków ścierką z dala od rozgrzanego metalu prodiża…
Wydaje się, że toporny sprzęt nijak nie pasuje dziś do naszych współczesnych, eleganckich aneksów kuchennych. Zajmuje miejsce, jest trochę niebezpieczny, nie wygląda zbyt efektownie. A jednak, choć już nie powszechne, do dziś prodiże są produkowane i można kupić je w sklepach z AGD. Ich rolę mają przejmować też wszelkiego rodzaju kombiwary, thermomixy i inne wielofunkcyjne urządzenia kuchenne.
Jednak sentymentalni smakosze znów westchną z rozrzewnieniem, że nie, że to nie to samo, że cała magia jest w prostocie i nie ma to jak drożdżówka z babcinego prodiża.
Podziel się tym artykułem!