Sztuka (nie)codzienna. O przedmiotach codziennego użytku w sztuce

Wprawione po raz pierwszy w ruch w 1913 roku “Koło rowerowe” Marcela Duchampa postawiło przed światem poważne pytanie – czym jest dzieło sztuki? I jeśli może nim być każdy przedmiot zaczerpnięty z życia codziennego, jaka jest rola artysty? Dało to początek ruchowi, który zwracał się przeciwko dotychczasowemu pojęciu sztuki i który otworzył szeroko drzwi niepozornym gościom – zwykłym przedmiotom, używanym przez nas na co dzień.

Ready-mades (“gotowe przedmioty”) Duchampa rozpoczęły dyskusję, która wciąż przenika świat sztuki. W 2016 roku dwójka nastolatków zostawiła na posadzce Muzeum Sztuki Nowoczesnej w San Francisco parę okularów, które wzbudziły takie samo zainteresowanie zwiedzających, jak eksponowane dzieła sztuki. W ostatnich latach mnożą się przypadki, w których personel sprzątający galerie, pozbywa się dzieł zbytnio przypominających nikomu niepotrzebne śmieci. Taki los spotkał składającą się z butelek, popielniczki i kubków po kawie instalację Damiena Hirsta, czy torbę z papieru i tektury Gustava Metzgera, wystawioną w Tate Modern. Czy zatem odpowiedź na pytanie, co dziś jest dziełem sztuki może być tak prosta – jest nim to, co znajduje się w galerii lub muzeum?

Nowa definicja dzieła sztuki

Zwróćmy się tutaj ku teorii Duchampa, stojącej za używaniem w sztuce “gotowego” przedmiotu, w przeciwieństwie do jego wytwarzania od podstaw. Do tej pory dzieło sztuki rozumiane było jako obraz czy rzeźba, w całości wykonane przez artystę, które nie powstałoby bez jego umiejętności i pracy. Na czym zatem polega praca artysty, który tworzy ready-made? Duchamp wskazał na trzy kluczowe elementy. Po pierwsze, wybór przedmiotu sam w sobie jest aktem twórczym. Po drugie, jeśli odbierzemy przedmiotowi jego “użyteczną” funkcję, stanie się on sztuką. Po trzecie, dzieło zyskuje nowe znaczenie poprzez ekspozycję i nadanie mu tytułu.

Marcel Duchamp, Fontanna, fot. Wikipedia

Definicję tą możemy prześledzić w odniesieniu do najpopularniejszego i najbardziej kontrowersyjnego ready-made – “Fontanny” z 1917 roku, przedstawiającej porcelanowy pisuar, podpisany “R. Mutt”. W samym pisuarze nie ma nic niezwykłego, jednak spośród wszystkich przedmiotów, to właśnie on został wybrany przez artystę. Usunięta została jego funkcjonalność – pisuar nie jest zamontowany w sposób pozwalający na zwyczajowe korzystanie, a do tego eksponowany jest odwrotnie (pionowa część przytwierdzana do ściany stanowi teraz podstawę). Nowym elementem prezentacji jest również podpisanie dzieła nazwiskiem R. Mutt, nawiązującym do producentów toalet. Wreszcie mamy tytuł dzieła, “Fontanna”, który gra z nami i nadaje przedmiotowi zupełnie inne znaczenie. Ta przewrotność tytułu jest mocno osadzona w ruchu dadaistycznym, który w obliczu I Wojny Światowej negował wszystkie dotychczasowe kanony i tradycyjne estetyczne, postulując odejście od logiki i utartych granic sztuki i znajdując swój wyraz w irracjonalności, absurdzie, nonsensie.

Idąc zatem za Duchampem, prezentacja obiektu w galerii jest jednym z elementów, które dają mu status dzieła sztuki, ale nie jest to najważniejsze. Sztuką jest bowiem to, co za sztukę uzna sam artysta. Przenosząc to na nasze doświadczenie widza: napotkanie obiektu w przestrzeniach galeryjnych sprawia, że przyglądamy się mu w inny sposób, niż w codziennych okolicznościach. To jednak artysta kieruje naszym spojrzeniem – jego zadaniem jest nadawanie nowych znaczeń przedmiotom, na które patrzymy.

Jogurt, sanki, łóżko

Przez sztukę ostatniego wieku przeszła (i nadal przechodzi) fala przeróżnych przedmiotów znanych nam bardzo dobrze z codzienności. Czasami dzieło sztuki rodzi się z jednego lub kilku połączonych ze sobą obiektów – tak jak w “Pokrywkach jogurtu” Gabriela Orozco (1994). Artysta na każdej z czterech ścian galerii zawiesił umieszczoną centralnie, zwyczajną plastikową pokrywkę od jogurtu. Pomysł powstał przy okazji pierwszej dużej wystawy Orozco w Nowym Jorku. Dzieło było komentarzem do oczekiwań związanych z wystawą i miało na celu zdezorientować, a nawet rozczarować widzów. Po przekroczeniu progu przestrzeni galeryjnej pierwszym wrażeniem jest pustka, dopiero przy drugim spojrzeniu można było zlokalizować pokrywki na ścianie. Jest to ciekawy przypadek dzieła, które nie istnieje w pełni poza murami galerii. Kontekst galeryjny jest mu potrzebny, aby wybrzmieć w swoim znaczeniu.

Joseph Beuys, Sanki, fot. Fred Romero, Wikipedia

Zbiorem zwykłych przedmiotów są również “Sanki” Josepha Beuysa z 1969, do których artysta przyczepił latarkę, filcowy koc oraz kawałek smalcu. Jak twierdził Beuys, był to “zestaw przetrwania” użyty przez Tatarów, którzy uratowali go po katastrofie samolotu, zestrzelonego podczas II Wojny Światowej. Każdy z tych przedmiotów pełni konkretną funkcję – koc zapewniał ciepło, smalec posiłek, latarka pomagała w orientacji, a sanki w transporcie. Połączone w rzeźbę eksponowaną w galerii straciły swoją pierwotną użyteczność, ale zyskały inny cel. Beuys był znany z tworzenia mitów wokół swojej osoby, z których część była prawdziwa, a część od podstaw zmyślona. “Sanki” reprezentują jedną z takich opowieści. Czy prawdziwą? Dzieło przekazuje historię, ale jej nie weryfikuje.

Tracey Emin, Moje łóżko, fot. Wikipedia

Próba opowiedzenia o swoim życiu za pomocą codziennych przedmiotów to motyw pojawiający się również u Tracey Emin. Pomysł jest tutaj nieco bardziej radykalny – artystka przeniosła do galerii swoje niezasłane łóżko, wraz z otaczającymi je przedmiotami. Przy “Moim łóżku” (1998) znalazły się m.in. butelki po alkoholu, prezerwatywy, brudna bielizna. Emin pozostawiła je dokładnie w takim stanie, w jakim było po wielu dniach jej depresyjnego epizodu, w trakcie którego praktycznie nie wychodziła z łóżka, zastępując jedzenie alkoholem. “Moje łóżko” od pierwszego momentu wywoływało ogromne kontrowersje, ale szybko też nabrało rangi dzieła ikonicznego, podróżującego w niezmienionej formie między muzeami świata.

Drabina, spinacz, klocki lego

Zwykłe przedmioty mogą być wykorzystywane takimi, jakie są – w swojej oryginalnej, niezmienionej formie. Istnieje też drugie podejście, polegające na modyfikowaniu przedmiotów, wprowadzaniu zmian, zniekształceń czy dodatków. Są również dzieła, które łączą obie postawy, takie jak “Gąsienicowa drabina” Jeffa Koonsa.

Jeff Koons znany jest przede wszystkim ze swoich ogromnych aluminiowych rzeźb, naśladujących wykonane z balonów zabawki-zwierzątka. Ten klasyczny dla niego motyw pojawia się w “Gąsienicowej drabinie” (2003), gdzie znowu mamy do czynienia z nadmuchiwaną zabawką, ale już w naturalniejszej dla siebie skali. Gąsienica jest tym razem “uwięziona” w drabinie. Sama drabina nie różni się niczym od tych, które możemy spotkać w przeciętnym sklepie budowlanym, natomiast zabawkowa gąsienica, choć sprawia wrażenie lekkiej i w rzeczy samej – nadmuchanej, starym zwyczajem Koonsa została wykonana z polichromowanego aluminium. Opowiadając o okresie, z którego pochodzi ta rzeźba, Koons wprost mówi o inspiracji Duchampem i powrocie do ready-made. Jest w tym też skinięcie w stronę surrealizmu, gdzie zwykłe obiekty często łączone były z fantastycznymi stworzeniami. Można pokusić się o interpretację, w której gąsienica nawiązuje do postaci z “Alicji w Krainie Czarów”, książki uwielbianej przez Salvadora Dalego.

Claes Oldenburg, Spinacz, fot. Sibyoung, Wikipedia

Koons często korzysta ze ścieżki wypracowanej przez pop-art – kierunek sztuki, który masę uwagi poświęca codziennym przedmiotom. Artyści działający w tym nurcie odwracali się od elitaryzmu sztuki, szukając inspiracji w kulturze popularnej, mass mediach, erze konsumpcjonizmu. Odrzucali hierarchię przedmiotów i tematów uznawanych za “godne” sztuki, jednocześnie dostrzegając piękno w tym, co zwykłe – mydelniczkach, butelkach Coca-Coli, puszkach zupy. Często nie brakuje w tym humoru, który cechuje m.in. rzeźby Claesa Oldenburga, takie jak 14-metrowy “Spinacz” (1976), postawiony w centrum Filadelfii. Artysta wprawia widza (którym jest każdy przechodzień) w zaskoczenie nie tylko przez monumentalność dzieła, ale uczucie spotkania czegoś dobrze znanego w zupełnie nieoczekiwanym kontekście. Koło “Spinacza” nie sposób przejść obojętnie. Rzeźba szybko stała się świetnie rozpoznawalnym punktem orientacyjnym miasta, co nie oznacza, że pozbawiona jest swoich wartości artystycznych. “Spinacz” nie jest przeskalowaną reprodukcją używanego przy praniu przedmiotu, ale jego stylizowaną wersją – ze swoją strzelistą formą i stalową fakturą, zmieniającą kolor wraz ze starzeniem się materiału. Sam Oldenburg podkreśla też nawiązanie do słynnej rzeźby znajdującej się w pobliskim Filadelfijskim Muzeum Sztuki – “Pocałunku” Brancusiego, który tak jak “Spinacz”, łączy w jednym uścisku dwie oddzielne formy.

Przedmioty codziennego użytku znalazły swoje miejsce również w sztuce polskiej. Są wśród nich parasole, wdzierające się do obrazów Tadeusza Kantora. Albo klocki Lego, ułożone przez Zbigniewa Liberę w jedno z najbardziej zaskakujących i kontrowersyjnych dzieł – “Lego. Obóz koncentracyjny”. Artysta stworzył liczący siedem pudełek zestaw klocków, z których można zbudować krematorium, obozowe baraki czy wieże wartownicze. Z więźniami i strażnikami, gdzie wszystkie wykorzystane klocki są oryginalnymi elementami Lego. Jeśli chcemy sobie zadać pytanie, dlaczego powstało to dzieło, najprostsza odpowiedź brzmi: bo mogło. Libera zwrócił uwagę na hasło reklamowe Lego i bardzo racjonalny system budowy, który stoi za klockami – z Lego możesz zbudować wszystko. Klocki mogą ułożyć się w park, stację kosmiczną, zamek, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby reprezentowały zupełnie inną rzeczywistość, gdzie radość i beztroska jest zastąpiona przez śmierć i cierpienie.

Zbigniew Libera w swoim procesie twórczym zastanawiał się “jak skompromitować funkcje przedmiotów tak dobrze znanych z naszej codzienności”. Pokazuje to w jak różny sposób zwykłe przedmioty mogą inspirować artystów i przenikać do ich twórczości, stając się tematem o wiele ciekawszym, niż moglibyśmy się po nich spodziewać.

Katarzyna Lachowicz

Podziel się tym artykułem!

Dodaj komentarz

Uwaga! Komentarze nie są publikowane automatycznie! Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu przez moderatora