Czołg średni T-34-76 obr. 1941…, ale czy na pewno.?
Model najciekawszego zachowanego w Polsce czołgu T-34, stojący w Gdańsku na Alei Zwycięstwa jako pomnik.
Wg. Oficjalnej wersji należał do 1 Warszawskiej Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte, nosił numer 121, był dowodzony przez por. Juliana Miazgę, walczył pod Studziankami, na Wale Pomorskim, został uszkodzony w Wejherowie na rynku, wjechał jako pierwszy na skwer Kościuszki w Gdyni. Uszkodzony podczas walk o Oksywie i w dniu 06.04.1946 roku prowadzony przez rzeczonego porucznika, wjechał radośnie na postument pomnika we Wrzeszczu, ku wiecznej chwale polskiego ludowego oręża. Przy okazji usunięto stojącego tam od 1945r M4 Shermana z Land Leasu, używanego prze Sowietów, ale rok po wojnie zupełnie już niepasującego do socjalistycznej rzeczywistości.
Sam Miazga okrzyczany bohaterem, początki w Brygadzie miał nieszczególne. Wiosną 1944 dostał naganę za pijaństwo i nie dowodził czołgiem podczas bitwy o przyczółek, mimo, że miał stopień chorążego. Według oryginalnych dokumentów brygady, było to i tak w sumie drobne wykroczenie, ukarane tylko naganą. Później jednak otrzymał dowodzenie 1 plutonu, 1 kompani, 1 batalionu czołgów i wykazał się odwagą, prowadząc natarcie plutonu w okolicach Redłowa. Został ciężko ranny, gdy w ferworze walki wychylił się z wozu, by rozejrzeć się i zorientować w sytuacji. Oberwał od snajpera. Na usprawiedliwienie należy zaznaczyć, że ta wersja teciaka miała bardzo słabą możliwość obserwacji pola walki przez dowódcę czołgu, który był nota bene również celowniczym. Dwa wizjery boczne (dla dowódcy tylko jeden- lewy), celownik do przodu i niestety brak w tym egzemplarzu peryskopu odwracalnego Gundlacha. Dowództwo czołgu przejął niedoświadczony, tuż po szkole oficer (opis wg Flisowskiego).
A teraz poważnie. Teoretycznie ten model czołgu nie figuruje podobno w spisach wozów bojowych 1 Brygady Pancernej, choć w marcu 1944 roku Brygada otrzymała 5 czołgów t-34/76 z wieżą walcowaną wcześniejszej wersji (dwa już umieściłem w moim muzeum). Były to czołgi przekazane z sowieckich warsztatów naprawczych, więc teoretycznie jednym z nich mógł być nasz gdański bohater. Sam Magnuski twierdzi, że on jest nie nasz, obcy jakiś.
Sam kadłub tego czołgu nosi cechy produkcji z 1941 roku, mimo naspawanych różnych dodatkowych uchwytów, usuniętych tych które były poprzednio (np. na boczne dodatkowe zbiorniki paliwa). Płyta przednia łączona nitami, czyli 1941r, ale przecież część kadłubów niezmontowanych czołgów wywieziono do ewakuowanych zakładów i tam montowano od początku 1942r z tego co im dostarczono z różnych fabryk. Zmodyfikowany jest też przedni właz kierowcy, który był lub miał być pierwotnie starego typu, z jednym wizjerem do przodu i dwoma bocznymi, co widać zresztą po resztkach zachowanej części nad obecnym włazem. Nietypowy jest też fakt istnienia dwóch osłon kabli do przednich reflektorów, gdy tymczasem reflektor zamocowano tylko jeden po lewej stronie. Jarzmo przedniego km nowego typu (na pewno zmodyfikowane). Tylna płyta przedziału sprzęgieł ma obłe krawędzie, prostokątną rewizję i nietypowe haki holownicze. Wieża spawana z płyt walcowanych, starego typu z odkręcaną ścianą tylną, która służyła do demontażu armaty. Armata już F-34 - 76,2 mm i typowa dla niej osłona oporopowrotnika.
Trudno określić miejsce w którym ten pojazd został zmontowany, bo jeżeli była to jesień-zima 1941, to nie pasuje właz kierowcy, ale mógł być przecież wymieniony w warsztacie naprawczym. Koła oczywiście są na tyle wymienne, że o niczym nie świadczą, czyli generalnie ki…diabeł.
Malowanie hipotetyczne z okresu walk o Pomorze.
Zdjęcie archiwalne z książki Magnuskiego i przedstawia na pewno czołg z Gdańska, z okresu zanim go wstawiono na pomnik. Świadczą o tym naspawane na lewej górnej stronie wieży kawałki blachy, pewnie w miejsce uszkodzeń. Trochę musiał jeszcze później pojeździć, bo jak widać większość kół mu wymieniono.
Zestaw Dragon 6092 – kadłub i wieża, inne elementy od różnych zestawów modeli. Skala 1:35
Data dodania: 23 marca 2021
Stan eksponatu: Bardzo dobry
Pomóż uzupełnić opis
Zauważyłeś błąd lub wiesz coś więcej na temat tego eksponatu?
Zasugeruj właścicielowi poprawiony opis i Zdobądź punkty dla swojego muzeum!
Co do wcześniej zapowiadanej wycieczki po pobojowiskach, to musimy się trochę pospieszyć, bo las jest obecnie sukcesywnie usuwany.
Przyjrzałem się temu składakowi, zagmerałem po książkach, po twardych dyskach i... "kundel czystej krwi", jako żywo. Czołg z cokołu najwyraźniej miał kilka kolejnych wcieleń, podczas których sztukowano go, czym się dało.
R. Michulec i M. Zientarzewski ("T-34 Mityczna broń. Tom II") identyfikują go jako najwcześniejszą produkcję charkowską (Fabryka nr 183) z 1941, wyremontowaną w 1943. Miałbym tylko uwagę, że jest to raczej produkcja z połowy 1941. No i remontowany był chyba nie raz.
W każdym razie kadłub jest zdecydowanie charkowski - np. nitowana przednia płyta, bez stalingradzkich łączeń "na zakładkę" z płytami bocznymi. Typowe dla T-34 z Charkowa były też dwa reflektory przednie (pod które wyprowadzono przewody). I właz kierowcy starszego typu tez tu pasuje (po remoncie zainstalowano obecny właz, nowego wzoru). Haki holownicze na przedniej płycie są typu późniejszego, ale na pewno dodane przy okazji któregoś z remontów, podobnie osłona przedniego kaemu. Z kolei dziwne haki holownicze z tyłu kadłuba wyglądają mi na jakieś "samodzieło" warsztatowe (ale przyjrzałbym sie im bliżej). Osłony rur wydechowych na tylnej płycie też na pewno wymienione (nie wyglądają na oryginalne z Fabryki 183).
Żeby jednak nie było za prosto, można by zacząć tu filozoficzne rozważania w stylu "ile diabłów mieści się na szpilce" - bo rosyjskie źródła podają, że kilkaset kadłubów z Charkowa pojechało do Stalingradu i wyjechało na front jako czołgi "stalingradzkie" (bo przy okazji ewakuacji Fabryki 183 półproduktów nie wieziono wraz z maszynami za Ural, ale wysłano do najbliższego możliwego czynnego "producenta"). Pozostańmy jednak przy Fabryce 183 jako najbardziej prawdopodobnym "mateczniku" tego czołgu, bo wieża też wyraźnie charkowska, model sprzed ewakuacji. A dwie naspawane płyty w górnej części jej prawej ściany jakoś mi tak wyglądają na przykrycia przestrzelin. Ciekawe czy byłaby szansa zajrzeć do jej wnętrza.
Kołami - jak słusznie piszesz - nie należy przejmowac się w ogóle, bo nie wnoszą wiele do próby ustalenia "życiorysu" czołgu. Chyba przy każdym kolejnym remoncie zakładano to, co było pod ręką w warsztacie.
I chyba tyle...
PS - pozwolicie się dosiąść do tego piwa? :-)
Nie zapomnę zdarzenia, gdy my którzy odtwarzaliśmy Wileńską Dywizję AK, po zakończeniu inscenizacji (w której na końcu rozstrzelało nas NKWD), wyszlismy do gawiedzi się kłaniać, zostaliśmy zaskoczeni przez dwoje staruszków. Siwa babunia i starszy mężczyna wyszli z tłumu, założyli swoje oryginalne opaski i zaczęli nam dziękować, że pokazaliśmy młodzieży trochę prawdy. Ja stary dziad rozryczałem się jak bóbr i dzisiaj, jak to wspominam mam w oczach mokro. Dla tamtej chwili wierzyłem, że warto było to robić.
Poźniej po zmianie warty w tymże muzeum, jest już tak jak piszesz w poście poniżej.
Primo.Nie ukrywam, że ten egzemplarz byl trochę na zamówienie.
Secundo. Towarzyszył mi od maleńkości. Jadąc tramwajem z Oliwy do Gdańska, zawsze musiałem wywalczyć (albo wyjęczeć) miejsce przy oknie, aby popatrzyć na ten czołg.
Tercio. I pomyślec, że co roku odzywają się głosy geniuszów "świętojebliwców", którzy chcą to narzędzie sowieckiego szatana wywalić i najchętniej odesłac w niebyt.